Rosjanie zamykają śledztwo


ROSJANIE ZAMYKAJĄ ŚLEDZTWO



Moskwa przekazała Polsce ostatnie akta dotyczące tragedii. Ale bez kluczowych danych o lotnisku.

Akredytowany przy rosyjskim Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK) Edmund Klich i polscy eksperci zakończyli w Moskwie prace dotyczące katastrofy pod Smoleńskiem. Wczoraj MAK przekazał Klichowi ostatnie tomy akt.

– Z punktu widzenia technicznego będą to dane bardzo istotne – zaznacza Klich.

Dokumentacja liczy ok. 4 tys. stron. I zawiera m.in. instrukcję techniczną rozbitego Tu-154, instrukcję użytkowania w locie i dziennik obsługi technicznej, czyli książkę eksploatacyjną samolotu, w której są zapisane jego przeglądy i naprawy.

Klich nie otrzymał jednak wszystkiego, czego domagał się z MAK. Jak wczoraj ujawnił, nie dostał od Rosjan odpowiedzi na część pytań, które kilkakrotnie zadawał. – Chodzi głównie o informacje dotyczące obsługi lotniska, osób znajdujących się w wieży kontrolnej i obowiązujących na Siewiernym procedur – wyliczał Klich. – Nie dostaniemy dokumentów z lotniska, nie dostaniemy też dokumentów z oblotu wykonywanego 15 kwietnia. Troszkę to jest dziwne.

Według Klicha Rosjanie dali do zrozumienia, że na te informacje nie ma co liczyć. – Przedstawiciele MAK twierdzą, że odpowiedź na nasze pytania częściowo znajdzie się w sporządzonym w komitecie raporcie końcowym – mówił Klich.

Napisany przez MAK raport na temat katastrofy pod Smoleńskiem ma być gotowy – jak wynika z nieoficjalnych informacji – w październiku. Będzie przekazany stronie polskiej. Ta w ciągu 60 dni może się do niego ustosunkować.

Ale – według informacji „Rz” – między Rosjanami z MAK i polskimi ekspertami są znaczące rozbieżności. Dotyczą tego, jakie procedury obowiązywały na smoleńskim lotnisku.

– Rosjanie chcą przyjąć jako obowiązujące procedury cywilne, my uważamy, że należy uznać za obowiązujące procedury wojskowe. Siewiernyj jest bowiem lotniskiem wojskowym – mówi „Rz” Klich.

Dlaczego to ważne ? W zależności od przyjętej opcji inaczej rozkłada się odpowiedzialność za tragedię.

Jeden z ekspertów przy MAK mówi „Rz”, że przy przyjęciu przepisów cywilnych cała wina za doprowadzenie do katastrofy spada na załogę tupolewa, a rosyjscy kontrolerzy wychodzą ze sprawy obronną ręką. – Bo w lotnictwie cywilnym według zasad ICAO (Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego – red.) ostateczną decyzję o lądowaniu podejmuje pilot – tłumaczy nasz rozmówca. Jego zdaniem argumenty Rosjan są bezpodstawne. – Lotniska w Smoleńsku nie ma w rosyjskim AIP (to zbiór informacji aeronawigacyjnych, czyli danych o lotniskach, drogach lotniczych i obowiązujących procedurach – red.). Procedury cywilne obowiązują wtedy, gdy port lotniczy spełnia wymogi ICAO i ma odpowiednie oprzyrządowanie. W przypadku Smoleńska tak nie jest – podkreśla.

Mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik rodzin kilku ofiar, ocenia: – Rosjanie mogą chcieć zdjąć część odpowiedzialności z obsługi lotniska. A przecież zachowanie wieży budzi wątpliwości.

Polscy eksperci poinformowali, że w czwartek wracają do Polski. Według informacji „Rz” Rosjanie „zasugerowali” im, że dodatkowe pytania „mogą doprowadzić do przedłużenia pisania raportu końcowego”.

Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski liczy, że Rosjanie szybko zabezpieczą, a potem przekażą Polsce wrak tupolewa. W TVN 24 zapowiedział, że spotka się z szefem MSZ Radosławem Sikorskim, by porozmawiać o pieniądzach na zabezpieczenie wraku.

Tymczasem drugi Tu-154, którzy przeszedł kapitalny remont w Samarze w Rosji, wylądował wczoraj na warszawskim Okęciu. Remont trwał od stycznia.


Grażyna Zawadka
"Rzeczpospolita", 22-09-2010.



0 komentarz(y):