Decyduje pierwsze 48 godzin


DECYDUJE PIERWSZE 48 GODZIN

Miejsce katastrofy powinno zostać w całości ogrodzone, następnie "metodycznie, dzień po dniu" przeszukane, a każdy najdrobniejszy fragment kadłuba samolotu i inne ślady powinny zostać zabezpieczone.

W najbliższym czasie powinno zostać wszczęte śledztwo dotyczące zaniedbań premiera, ministra spraw zagranicznych i ministra sprawiedliwości w prowadzeniu postępowania przygotowawczego w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem - uważa Bogdan Święczkowski. Były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokurator Prokuratury Krajowej mówił o tym w "Rozmowach niedokończonych" w Radiu Maryja. Wskazywał, że dla śledztwa najważniejsze jest pierwsze 48 godzin od zdarzenia.

Święczkowski podkreślił, że w wyniku zaniechania polskich władz dochodzenie jest pod kontrolą Rosji, a zaniedbania, jakich do tej pory dopuścili się śledczy Federacji Rosyjskiej, mogą sprawić, że szanse na wyjaśnienie powodów tragedii są zerowe.
- Każdy prokurator, każdy śledczy, każdy doświadczony policjant czy oficer służb specjalnych wie, że dla śledztwa, dla wyjaśnienia takiej katastrofy najważniejsze jest pierwsze 48 godzin - podkreślił Bogdan Święczkowski, były szef ABW i były prokurator Prokuratury Krajowej. Zauważył, że jeżeli w tym czasie nie zabezpieczy się w sposób prawidłowy miejsca katastrofy i dowodów, to "nigdy nie wyjaśni się takiego zdarzenia".
- I w moim przekonaniu, niestety nigdy do końca nie wyjaśnimy tej katastrofy, dlatego że zostały zmarnowane te pierwsze dwa dni przez stronę polską - ocenił były prokurator Prokuratury Krajowej. Dodaje, że nie zabezpieczono w prawidłowy sposób dowodów katastrofy.
- Sposób, w jaki składowano części tego samolotu - na otwartej przestrzeni, to jest skandal nad skandale. Jakakolwiek zmiana warunków atmosferycznych niszczy dowody - wskazuje.

Według Święczkowskiego, teren katastrofy powinien zostać w całości ogrodzony, następnie "metodycznie, dzień po dniu" przeszukany, a każdy najdrobniejszy fragment kadłuba samolotu i inne ślady powinny zostać zabezpieczone. Były szef ABW odnotowuje, że może są to standardy pracy służb rosyjskich, ale to tym bardziej potwierdza, że polscy śledczy mogli i powinni mieć wpływ na postępowanie. - Strona polska nie uczyniła nic, żeby powstał międzynarodowy zespół śledczy pod kierunkiem polskich prokuratorów, żeby to polscy prokuratorzy od razu na miejscu zdarzenia zabezpieczyli teren katastrofy - powiedział na antenie Radia Maryja prokurator.
- Jak to możliwe, że polskie czarne skrzynki polskiego samolotu są w dyspozycji Rosjan ? - pytał prokurator, dodając, że taka sytuacja zawsze będzie rodzić podejrzenie, że "ktoś przy tych czarnych skrzynkach manipulował". - Kto nam zagwarantuje, że nic nie zostało uszkodzone ? - kontynuował. Stwierdził, że pokazywane w mediach metody badania tych przyrządów są archaiczne, gdy tymczasem polskie służby dysponują w tym względzie superspecjalistycznym sprzętem.
- Jeżeli słyszę, że strona polska chce wysłać teraz do Smoleńska archeologów, to mnie ogrania pusty śmiech. Premier naszego rządu, jego doradcy, minister sprawiedliwości oraz inne osoby, w tym naczelny prokurator wojskowy, po prostu się kompromitują takim stwierdzeniem - stwierdził były szef ABW Bogdan Święczkowski. - Powinni tam pojechać technicy i przeprowadzić oględziny, teren powinien być ogrodzony przez pół roku, tak aby móc przeprowadzać kolejne oględziny, żeby uzyskać kolejne dowody, to jest standard, to jest podręcznik - zauważył.

Dodał, że w ciągu kilku godzin od katastrofy powinna zostać zawarta dwustronna umowa o powołaniu wspólnego zespołu śledczego. Rosja powinna na to przystać, skoro - jak się szeroko mówi - jest pozytywnie nastawiona.
- Wskazane było, żeby to służby polskie kierowały od początku zespołem śledczym - zaznaczył Święczkowski. Podkreślił, że konsekwencją braku takich działań jest to, że zwracamy się do Rosjan po prośbie.
- My jesteśmy teraz zwyczajnym petentem strony rosyjskiej i możemy czekać, żeby nam te wnioski o pomoc prawną wykonano - ocenił. Przypomniał, że możemy sobie czekać na materiały od Rosjan, które może wpłyną, a może nie wpłyną.
- Cokolwiek się stanie, to zawsze będzie można powiedzieć, że to Rosjanie, źle oględziny przeprowadzone - to Rosjanie. A my ? A my nic. Na terenie Rosji przebywa dosłownie jeden prokurator, a w Polsce działa trzech prokuratorów, to jest coś niebywałego, ja nie potrafię tego zrozumieć - powiedział były szef ABW. Dodał, że jednocześnie z Prokuratury Krajowej pozbyto się kilkunastu prokuratorów, takich jak on, którzy z wielką chęcią zaangażowaliby się w to śledztwo.
- Potraktowano nas jak śmieci, decyzję dostałem pocztą. Powiedziano tylko : siedźcie cicho na emeryturkach, ale ja powiedziałem : nie - relacjonował.

- To śledztwo jest pod kontrolą Rosjan, także w moim przekonaniu ta katastrofa nie zostanie wyjaśniona w sposób rzetelny, zawsze będą znaki zapytania - zaznaczył prokurator. Podkreślił, że jest zaskoczony stwierdzeniami o jakimś polonofilstwie prokuratorów rosyjskich, w tym prokuratora generalnego Jurija Czajki. - Poznałem pana Czajkę i wiele by można powiedzieć, ale że to są przyjaciele Polski, to bym sobie nie pozwolił na takie stwierdzenie - oznajmił.
Zakwestionował także kompetencje naczelnego prokuratora wojskowego Krzysztofa Parulskiego. - Mam najgorsze zdanie o jego kompetencjach. Wiedząc, jakie stosunki tam panują, mogę powiedzieć, że ten człowiek sobie nie poradzi - przekonuje. Krytycznie ocenia też roszady personalne w postaci m.in. oddelegowania prokuratora cywilnego Marka Pasionka.


Zenon Baranowski
"Nasz Dziennik", 10-05-2010.



0 komentarz(y):