"Komorowski nie złożył przysięgi zgodnej z Konstytucją"


"Komorowski nie złożył przysięgi zgodnej z Konstytucją"


Bronisław Komorowski nie złożył przysięgi zgodnej z Konstytucją - lecz merytorycznie – inną. Podtrzymuję swoje słowa, że większość ministrów spraw zagranicznych była zarejestrowana jako współpracownicy SB. Wiem, ze Prezydent dąży do odbudowy WSI. Błędy w Raporcie czy w Aneksie, to są literówki albo błędnie użyte przecinki. Mój zespół będzie chciał się spotkać z premierem Tuskiem, ministrami : Arabskim, Klichem, Sikorskim, Millerem i wieloma urzędnikami niższego szczebla, którzy realizowali ich polecenia. Jedynie „Nasz Dziennik”, „Radio Maryja”, „Telewizja Trwam” i „Gazeta Polska” próbują dochodzić prawdy. Mam nadzieję, że będę członkiem PiS, mówi Antoni Macierewicz, poseł PiS.

Jacek Nizinkiewicz : Panie Pośle, czuł się Pan dumny, gdy Pański dawny kolega Bronisław Komorowski został Prezydentem RP ? Mimo dzisiejszych różnic politycznych między Panami, Komorowski to Pański dawny kolega z opozycji, dla którego był Pan guru chociażby w czasach harcerstwa.

Antoni Macierewicz : Rzeczywiście stykałem się z Panem Komorowskim jeszcze w latach 60., ale nie czuję się odpowiedzialny za to, co Pan Komorowski robi w polityce polskiej obecnie, a zwłaszcza od czasu, gdy związał się z ludźmi z WSI. Nie rozumiem jego wyborów, motywów działania, nie poznaję go.

- Znana jest historia z początku lat 70. o tym jak to w rocznicę protestów na Wybrzeżu młody Bronisław Komorowski pierwszy raz został aresztowany razem z grupą harcerzy, którzy zorganizowali konspiracyjne spotkanie. Kiedy jeden ze starszych harcerzy - Antoni Macierewicz - został wypuszczony, obdzwaniał rodziców zatrzymanych chłopaków. Od ojca Komorowskiego usłyszał Pan wtedy podobno : – „Aresztowali Bronka ? Świetnie. Nareszcie coś zaczynacie robić.”

- Wielokrotnie czytałem tę historię relacjonowaną przez samego Pana Komorowskiego, czy inne osoby blisko z nim związane i muszę powiedzieć, że taki fakt nie miał miejsca. Rzeczywiście, dzwoniłem wówczas do rodziców harcerzy zatrzymanych przez SB podczas spotkania Gromady w rocznicę Grudnia 1970 r. ale przytaczana rozmowa z Ojcem Pana Komorowskiego nie miała miejsca. Miła, wymyślona anegdota i zapewniam – wymyślona nie przeze mnie.

- Naprawdę nie czuł się Pan choćby minimalnie zadowolony, tak po ludzku i trochę przez sentyment, gdy Pański były kolega, który wywodzi się z tego samego pnia opozycyjnego co Pan, został Prezydentem RP ?

- Nie uważam, żebyśmy wywodzili się z tego samego pnia opozycyjnego. Wartość zaangażowania Pana Komorowskiego ujawniła się wtedy, kiedy deklaracje z czasów opozycji można było już realizować; to nasza działalność państwowa i polityczna po 1989 roku jest rzeczywistą weryfikacją uczciwości i szczerości deklaracji wcześniejszych. Ludzie, którzy związali się z Panem Jaruzelskim, czy z Panem Kiszczakiem, czy służbami bezpieczeństwa wyrastającymi jeszcze z okresu PRL-owskiego i wspomagali ich zakorzenienie w rzeczywistości po roku 1989, w moim przekonaniu nie mogą powoływać się na tradycje opozycyjności, bo ich obecne działanie sfalsyfikowało szczerość tamtejszych działań.

- Pamiętamy, że Bronisław Komorowski był bardzo zaangażowanym opozycjonistą, twardo walczącym z komuną i był nawet przeciwnikiem obrad Okrągłego Stołu.

- Pan to pamięta ? To są właśnie takie mity, z którymi mamy wielokrotnie do czynienia. Nie pamiętam, żeby Pan Komorowski był przeciwnikiem Okrągłego Stołu.

- Ale znana jest opozycyjna karta obecnego Prezydenta RP i negatywne stanowisko odnośnie okrągłostołowych rozmów ówczesnej opozycji z władzami.

- Być może, nie chcę negować jego dzisiejszych deklaracji.

- To w takim razie jak Pan - jeden ze współzałożycieli KOR-u - wspomina działalność opozycyjną Bronisława Komorowskiego ?

-Do tworzenia Komitetu Obrony Robotników przyznaje się wielu ludzi, których nie widziałem latem i jesienią 1976 r. Akcje pomocy prześladowanym robotnikom organizowaliśmy razem z moimi przyjaciółmi z 1. Warszawskiej Drużyny Harcerzy” Czarna Jedynka” im. Romualda Traugutta. Gdy po dwóch miesiącach naszej działalności zaczęły się aresztowania wśród osób pomagających represjonowanym robotnikom i likwidacja siatki organizacyjnej zdecydowaliśmy o założeniu jawnej struktury ochronnej. Tak powstał KOR, którego deklarację ideową, strukturę, nazwę wymyśliliśmy wraz z Piotrem Naimskim, Wojciechem Onyszkiewiczem i Janem Olszewskim. Organizowałem grupy młodzieży obserwujące procesy radomskie. W jednym z takich wyjazdów na proces miał wziąć udział także Bronisław Komorowski, ale ostatecznie z jakiegoś powodu do Radomia wówczas nie pojechał. Pamiętam, że w podziemnym wydawnictwie wraz z kolegami drukował esej Jerzego Łojka „Orientacja rosyjska w polskiej myśli niepodległościowej”. Późniejsze działania Komorowskiego pokazały wartość ówczesnego zaangażowania. W 1990 r. był już związany z oficerami b. Głównego Zarządu Politycznego LWP i wiele zrobił dla wsparcia budowy WSI, w najgorszym ich kształcie. Mało kto zdaje sobie sprawę z faktu, że to właśnie Komorowski nadzorował już w początku lat 90. służby wojskowe, także kontrwywiad. Komorowski po konsultacji z Siwickim, najbliższym współpracownikiem Jaruzelskiego mianował szefem kontrwywiadu Lucjana Jaworskiego, jednego z najbardziej bezwzględnych oficerów WSW zwalczających opozycję niepodległościową. Jaworski zasłużył się zniszczeniem wielu podziemnych struktur a kilku moich przyjaciół „zawdzięcza” mu pobyt w więzieniu. Pod rządami Komorowskiego Jaworski kierował akcją rozpracowania partii niepodległościowych, środowiska Olszewskiego, Kaczyńskiego, Parysa i mojego. Dotyczy to także operacji „Szpak” wymierzonej bezpośrednio przeciw Radosławowi Sikorskiemu i jego żonie. Antyniepodległościowy dorobek Komorowskiego z tego okresu jest spory, choć mało znany.

- Jaka będzie według Pana prezydentura Bronisława Komorowskiego ?

- Zawsze trzeba mieć nadzieję ale początek nie był zachęcający. Myślę o symbolicznym znaczeniu decyzji o usunięciu krzyża upamiętniającego ofiary tragedii smoleńskiej…

- Bronisław Komorowski nie chciał usunięcia krzyża, ale jego przeniesienia. W wywiadzie dla Gazety Wyborczej powiedział o krzyżu przed Pałacem Prezydenckim : „Pałac jest sanktuarium państwa. Krzyż upamiętniający ofiary tragedii smoleńskiej postawiono w nastroju żałoby, lecz żałoba minęła i trzeba te sprawy porządkować. We współdziałaniu z władzami kościelnymi zostanie przeniesiony w inne, bardziej odpowiednie miejsce.”

- ...ofiary tragedii smoleńskiej a wśród nich Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. I jednocześnie wystawienie pomnika najeźdźcom bolszewickim pod Ossowem na miejscu uświęconym krwią Polaków broniących Warszawy i całej Europy przed najazdem bolszewickim. Ta symbolika i to zestawienie gestów rozpoczynających prezydenturę Bronisława Komorowskiego są znamienne i niepokojące.

- Czy Pan był na zaprzysiężeniu Prezydenta Komorowskiego w Sejmie ?

- Nie.

- Dlaczego ?

- Miałem bardzo ważne zajęcia i spotkania w związku z pracami zespołu smoleńskiego, których nie chciałem przekładać. Niestety, z przykrością muszę powiedzieć, że w Sejmie poza członkami Zespołu, któremu przewodniczę nikt nie jest zainteresowany wyjaśnieniem i badaniem tej tragedii, więc tym bardziej chcemy realizować wszystkie zaplanowane wcześniej działania.

- Czy zaprzysiężenie Bronisława Komorowskiego było dla Pan świętem demokracji ?

- Zaprzysiężenie urzędnika, nawet najważniejszego, nie jest świętem demokracji. Nazwać tak można akt wyborczy - o ile obywatele rzeczywiście w nim uczestniczą. Przez udział w wyborach pokazują na ile wierzą w skuteczność struktur demokratycznych. Wtedy jest święto, albo klęska demokracji. Fakt zaprzysiężenia nie ma w Polce wielkiego znaczenia. Są takie państwa, które ten akt traktują bardzo poważnie, bo jest to akt stanowiący, a nie obrzędowy. Na przykład - prezydent USA musiał powtórzyć przysięgę, bo - nie naruszając zresztą w niczym treści – zmienił szyk wypowiadanego zdania. Dla Amerykanów niedokładne złożenie przysięgi uniemożliwiało objęcie stanowiska. Bronisław Komorowski nie złożył przysięgi zgodnej z Konstytucją - lecz merytorycznie - inną. Nikt oficjalnie nie zwrócił na to uwagi. A to także przykład braku poszanowania prawa.

- Czy jest Pan członkiem Prawa i Sprawiedliwości ?

- Nie jestem członkiem PiS, choc należę do Klubu Parlamentarnego PiS, i bardzo sobie cenię możliwość pracy w ramach tego Klubu. Rozmowy nad przystąpieniem Ruchu Katolicko-Narodowego do PiS trwają i mam nadzieję, że zakończą się wkrótce sukcesem. Uważam, że obecnej sytuacji politycznej wszystkie siły niepodległościowe powinny skupić się w PiS.

- Czyli lada dzień możemy się spodziewać, że zasili Pan szeregi PiS i w przyszłych wyborach będzie Pan kandydował z list PiS ?

- Mam nadzieję, że będę członkiem PiS. Jeśli będę kandydował do Sejmu w przyszłych wyborach, to oczywiście z list PiS.

- A propos wyborów, czy wystartuje Pan w wyborach samorządowych, tak jak to miało miejsce w 2002 r. kiedy kandydował Pan na stanowisko Prezydenta Miasta Stołecznego Warszawy? Kampanię zakończył Pan wtedy w pierwszej turze, z poparciem 5849 głosów (1,09%), zajmując 8. miejsce na czternastu kandydatów ?

- Nie, na pewno nie będę kandydował. Na taki wynik w tamtym układzie politycznym nie narzekam. To jeszcze jedno doświadczenie, które pokazało jak nieroztropne jest rozdrabnianie głosów wyborców. W ostatnich wyborach parlamentarnych w Piotrkowskiem zdobyłem poparcie ponad 50 tysięcy wyborców, bo połączyliśmy nasze siły. Zresztą w 2002 roku w drugiej turze, poparłem Lecha Kaczyńskiego i mam nadzieję, że nawet te głosy także przyczyniły się do sukcesu Pana Prezydenta.

- W sierpniu 2006 r. w Telewizji Trwam powiedział Pan o byłych ministrach spraw zagranicznych III RP: „Część tych osób to byli członkowie PZPR, tego sowieckiego namiestnictwa. No i większość spośród nich była w przeszłości agentami sowieckich służb specjalnych.” Czy Pan nadal uważa, że większość spośród byłych ministrów spraw zagranicznych w przeszłości była agentami sowieckich służb specjalnych ?

- To nie jest kwestia opinii, to jest kwestia faktów. Fakty w tej sprawie się nie zmieniły. Dzisiaj mamy tylko o nich pełniejszą wiedzę.

- Jaką wiedzę ?

- Proszę sięgnąć do katalogu IPN, tam jest wykaz osób, które pełniły funkcję ministrów spraw zagranicznych i wskazanie w jakich departamentach SB byli rejestrowani jako współpracownicy SB. Jest też wykładnia Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdza, że SB, podobnie jak II Zarząd Sztabu Generalnego, były częścią aparatu sowieckich służb specjalnych. Podtrzymuję swoje słowa, że większość ministrów była zarejestrowana jako współpracownicy SB.

- Byli agentami ?

- SB traktowała ich jako tajnych współpracowników.

- Aneksu do raportu WSI nie zdecydował się opublikować śp. Lech Kaczyński, nie zrobi tego również Bronisław Komorowski. Czy uważa pan, że popełnił w raporcie i aneksie do niego jakieś błędy ?

- Aneks nie został opublikowany przez Lecha Kaczyńskiego ze względu na wykładnię Trybunału Konstytucyjnego, która wymuszała przed publikacją dokonanie bardzo zasadniczych zmian w tekście, a przede wszystkim, zanonimizowanie niektórych nazwisk. A jeśli pyta Pan o błędy w Raporcie czy w Aneksie, to może są tam literówki albo błędnie użyte przecinki… W Raporcie znalazło się kilka pomyłek imienia, przekręcono kilka nazwisk, były też „błędy” zrobione świadomie, dla kamuflażu ze względu na zachowanie bezpieczeństwa szczególnych informacji. Podobna sytuacja mogła się zdarzyć w Aneksie. Ustawa obliguje prezydenta do tego, żeby ujawnił Aneks do raportu WSI, oczywiście uwzględniając ograniczenia nałożone przez Trybunał Konstytucyjny. Tu trzeba wyjaśnić, że nie jest możliwe np. skierowanie Aneksu do oceny innej instytucji (np. SWW czy SKW). Jeżeli prezydent nie zamierza go publikować, to nie ma prawa nikomu go przekazywać. Jeżeli planuje publikację, to sam musi dokonać zmian wskazanych przez TK. W Polsce, niestety mamy do czynienia z „falandyzacją” prawa, czyli z taką interpretacją prawa, która jest wygodna dla rządzących. Choć wszyscy wiedzą, że jest to bezprawie.

- Czyli w dalszym ciągu uważa Pan, że raport WSI i aneks są merytorycznie bez zarzutu ?

- Raport ujawnia, że WSI były zbudowane w oparciu o kadry ukształtowane przez GRU i KGB. Skutki były oczywiste, z jednej strony wciąż powtarzały się te same patologie, z drugiej zaś służba była manipulowana przez Rosjan i podatna na ich wpływy. Ci, którzy bronią WSI i atakują mnie za ich likwidację - bronią wpływów rosyjskich w Polsce. Aneks uszczegóławia ówczesną diagnozę. Oba dokumenty są merytorycznie trafne. Oczywiście, gdybym dzisiaj podejmował to zadanie, niektóre rzeczy bym zmienił, bo wiem więcej na temat mechanizmów ale z pewnością powtórzyłbym zasadnicze ustalenia i tezy, bo są one trafne. Błędem zaś być może było ograniczenie listy współpracowników działających w mediach, w biznesie i w polityce do nazwisk z pierwszych stron gazet. W 2007 roku wydawało się, że zakaz werbowania ludzi z tych kategorii zawodowych będzie naprawdę przestrzegany. Dziś wiem, że jest inaczej. Generalnie uważam, ze Komisja Weryfikacyjna wykonała wielką pracę przygotowując i redagując te dokumenty i likwidując WSI. Raz jeszcze dziękuję tym wszystkim, którzy to zadanie wykonali, a zwłaszcza moim współpracownikom, funkcjonariuszom i żołnierzom. Dzisiaj często są za tę pracę represjonowani. Wdzięczność należy się ówczesnemu prezydentowi, premierowi i parlamentowi, który przyjął ustawy pozwalające na likwidację tego ośrodka rosyjskich wpływów. Mimo trwającej wciąż nagonki i zemsty ze strony ludzi wspierających lobby WSI, była to praca, która dobrze przysłużyła się Ojczyźnie. Sytuacja Polski byłaby dziś nieporównanie gorsza, gdyby ludzie WSI mieli wciąż w swoich rękach instytucjonalny wpływ na Polską Armię oraz tak potężny aparat jakim jest wojskowy wywiad i kontrwywiad. Wiem, ze Prezydent dąży do odbudowy WSI, ale nawet, jeśli ten plan zrealizuje, to będzie to tylko cień dawnej potęgi WSI.

- Jakie cele wyznaczył sobie „Zespół parlamentarny ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy rządowego samolotu Tu-154 w Smoleńsku”, na czele którego Pan stoi ?

- Naszym głównym celem jest wyjaśnienie przyczyn, przebiegu i konsekwencji tragedii smoleńskiej. Po drugie - monitorowanie postępowania wyjaśniającego w tej sprawie i śledztwa. Po trzecie - pomoc rodzinom i pomoc przy uhonorowaniu i zachowaniu pamięci ofiar tej tragedii. A także wyciągnięcie konsekwencji w sferze systemu bezpieczeństwa państwa. Ta katastrofa obnażyła absolutną niewydolność struktur obronnych państwa polskiego. Tak jak struktury oligarchiczne, mafijne czynią naszą demokrację pozorną i papierową, tak takie sytuacje jak katastrofa smoleńska, pokazują, iż Polska nie jest przygotowana na sprostanie rzeczywistym zagrożeniom.

- Czy Pan stojąc na czele Zespołu Parlamentarnego uważa, że rząd, Prokuratura Wojskowa i wszystkie służby odpowiedzialne za wyjaśnienie przyczyn tej tragedii w niewystarczający sposób próbują dojść do prawdy ?

- Sytuacja wygląda tak, że ministrowie tego rządu publicznie twierdzą, że wyjaśnienie tej katastrofy jest niemożliwe bez otrzymania dokumentów od strony rosyjskiej. Równocześnie zaś oświadczają, że strona rosyjska najważniejszych dla śledztwa dokumentów im nie dostarcza. Ci sami ludzie od czterech miesięcy odrzucają nasze wnioski, żeby przejąć przynajmniej część tego postępowania. Zgodnie z Konwencją z Chicago Polska może zwrócić się o przejęcie całości lub części postępowania, a państwo, do którego się zwróci ma obowiązek uczynić wszystko, żeby ułatwić takie działanie. Więc jak należy ocenić taką postawę ?

Większość rządowa w Komisji Sprawiedliwości odrzuciła złożony przez mnie wniosek w tej sprawie, podobnie został odrzucony wniosek posła Mularczyka, żeby powołać choćby podkomisję, która by monitorowała to postępowanie. Więc jak mogę interpretować stanowisko strony rządowej? Czy mam przypomnieć obietnice premiera Tuska z przed czterech miesięcy o możliwości wysłania na miejsce katastrofy w Smoleńsku polskich archeologów? Oświadczenie pana Edmunda Klicha złożone jednego dnia wieczorem przeczą temu, co mówił rano. Pan prokurator Parulski trzykrotnie kopiuje zapisy z czarnych skrzynek i za każdym razem zapewnia nas, że kopie są całościowe i absolutnie wierne w stosunku do oryginału. Jego oświadczenia potwierdzają towarzyszący mu eksperci. A potem trzeba kopiować raz jeszcze… Czy to nie jest lekceważenie własnych obowiązków, państwa i jego obywateli? Tak właśnie było prowadzone śledztwo w sprawie porwania Krzysztofa Olewnika i przez lata władze i media to aprobowały. Katastrofa smoleńska jest tragedią narodową ale rząd i koalicja ze strachu przed odpowiedzialnością nie chcą spojrzeć prawdzie w oczy licząc, że, jakoś to będzie. A media taką postawę akceptują. Jedynie „Nasz Dziennik”, „Radio Maryja”, „Telewizja Trwam” i „Gazeta Polska” próbują dochodzić prawdy. Do czasu powstania Zespołu Smoleńskiego nikt w Sejmie nie chciał zająć się sprawą katastrofy. Na posiedzeniu Komisji Obrony Narodowej, której przewodniczył poseł Wziątek nie pozwolono nawet zadawać pytań na temat katastrofy. Dopiero powstanie Zespołu przynajmniej werbalnie zmieniło sytuację. Ale nadal większość sejmowa koncentruje swoją uwagę na utrudnianiu pracy naszemu Zespołowi. Dlaczego rząd publicznie odmawia współpracy przy wyjaśnieniu przyczyn tej tragedii? Od 10 kwietnia rząd Tuska, kluczy, zachowuje się tak, jakby nie chciał, by sprawa katastrofy została jak najszybciej wyjaśniona.

- Czy działania Prokuratury Wojskowej i komisji, na czele której stoi minister MSWiA są niewystarczające ?

- Problem z komisją Pana Millera jest wielostronny, ponieważ powołanie Pana Ministra Millera na to stanowisko odbyło się ze złamaniem prawa. Może to negatywnie rzutować na całe jego ustalenia. Wskazywał na ten fakt poseł Polaczek. Jest niedopuszczalne, by na czele takiej komisji stał minister nadzorujący BOR , bo działania BOR są jednym z najistotniejszych przedmiotów tego postępowania. W państwie prawa taki przypadek nie mógłby się wydarzyć. Ale członkowie rządu pana Tuska uważają , że wszystko jest w porządku. Pamiętam oświadczenie pana Millera, że tym się różni jego Komisja od prokuratury, że chce dojść do prawdy. Cóż za oskarżenie pod adresem prokuratury! Tymczasem Prokurator Generalny wykazuje w tej sprawie wiele dobrej woli.

- Ale Prokurator Seremet nie spotka się z Pańskim zespołem.

- Mam nadzieję, że będzie inaczej. Zespół, na czele którego stoję, będzie chciał się spotkać z Panem Premierem Tuskiem, Ministrem Arabskim, Ministrem Klichem, Ministrem Sikorskim, Ministrem Millerem a przede wszystkim - wieloma urzędnikami niższego szczebla, którzy realizowali ich polecenia. Wkrótce zostaną wysłane do tych osób wnioski w sprawie spotkania. Mam nadzieję, że 1 parlamentarzystów nie zostanie zignorowana przez Pana Premiera, ministrów i tak ważnych urzędników. Każdy senator i poseł ma ustawowo zagwarantowane prawo uzyskania informacji od wszystkich urzędników państwowych, łącznie z premierem.. Obawiam się także, że Prokuratura Wojskowa nie radzi sobie ze sprawą śledztwa. Nigdy zresztą nie prowadziła takich wielkich, wielowątkowych postępowań. Byłoby chyba lepiej gdyby tę sprawę przejęła prokuratura powszechna.

- Co udało się ustalić Pańskiemu zespołowi ?

- Zgromadziliśmy wielotysięczny zbiór dokumentów i ustaliliśmy, że :

Po pierwsze : przez ponad 4 miesiące od 10 kwietnia ani Rada Ministrów, ani Prezes Rady Ministrów nie przekazali pełnej, rzetelnej informacji, która by uwzględniała bieżący stan rzeczy po tej tragedii.

Po drugie : rząd Pana Tuska nie podjął propozycji pana prezydenta Miedwiediewa o prowadzenie wspólnego śledztwa, co skutkuje potencjalnym zagrożeniem utraty dowodów. Uniemożliwia postępowanie ale i śledztwo, bo śledztwo jest uzależnione od postępowania wyjaśniającego.

Po trzecie : za organizację wizyty i bezpieczeństwo Prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu w dniu 10 kwietnia odpowiedzialny był rząd pana Tuska, a w szczególności ministrowie: Arabski, Miller, Sikorski i Klich. Formalnie rząd Premiera Tuska wyznaczył do organizowania uroczystości Katyńskich śp. Ministra Andrzeja Przewoźnika jeszcze na początku stycznia 2010 r. , ale sprawa organizacji wyjazdu Pana Prezydenta została z tych kompetencji wyjęta i była realizowana bezpośrednio przez MSZ i Ministra Arabskiego.

Po czwarte : uroczystości, w której udział wziąć miał Pan Prezydent Kaczyński przeciwstawiono uroczystości w dniu 7 kwietnia 2010 roku, w której uczestniczył Pan Premier Tusk. Fakt osobnego spotkania i dwóch delegacji był jednym z istotnych elementów, które skutkowały tą straszną katastrofą.

Po piąte : zarządzenie Ministra MON regulujące loty VIP-ów wskazuje na szczególną odpowiedzialność i nadzór nad lotem VIP-ów Ministra Tomasza Arabskiego i Ministra Bogdana Klicha - normuje to decyzja nr 184 Ministra Klicha z 9 czerwca 2009 roku wprowadzająca Instrukcję HEAD. Ważne jest też to, że Minister Klich zrezygnował z zamówienia wskazanych przez ś.p. Ministra Szczygłę bezpiecznych samolotów dla najważniejszych osób w państwie. Mimo, iż otrzymał komplet dokumentów pozwalających na taki zakup. Na skutek jego działań Polska do dzisiaj nie dysponuje bezpieczną flotą do przewożenia VIP-ów. Jednocześnie Minister Klich w lutym 2010 roku stwierdził w decyzji nr 40, że 36. specjalny pułk lotnictwa transportowego nie gwarantuje bezpieczeństwa lotu najwyższym dostojnikom państwowym. Tłumaczył później, iż chodziło o zbyt małą ilość samolotów. To właśnie brak dodatkowych maszyn sprawil, że cała delegacja została skoncentrowana w jednym samolocie.

- Czy - według Pana - Tu-154 był od strony technicznej przygotowany do lotu ?

- Istnieją w tej sprawie daleko idące wątpliwości. Blisko pół roku wcześniej samolot był remontowany w zakładach Olega Deripaska. Minister Klich powierzył remont spółce MAW Telecom , która zleciła to zakładom Deripaski w Samarze. Było to odstępstwem od dotychczasowej reguły , bo samoloty te były zawsze remontowane na Wnukowie.

- Dlaczego doszło do tego odstępstwa ?

- Nie wiem. Wiem, że doszło do niego, a później, już po remoncie wykryto jeszcze jedenaście usterek. Okazało się , że przed samym wylotem technicy z Samary naprawiali autopilota w TU 154 M. Dziwię się dlaczego prokuratura tak opieszale zajmuje się faktem złego przygotowaniem tej wizyty w Polsce, bo to są dokumenty jawne i dostępne. Na ich podstawie ustaliliśmy, iż trzykrotnie odwoływano komisję specjalną, której wylot do Smoleńska miał być zorganizowany na skutek interwencji kancelarii Pana Prezydenta Kaczyńskiego. Chodziło o to, by sprawdzić informacje na temat złego przygotowania lotniska w Smoleńsku. Trzykrotnie MSZ odwoływał wizytę i ostatecznie, gdy do niej doszło 24 marca, członków komisji nie wpuszczono na lotnisko w Smoleńsku.. Zaniedbano też podstawienia drugiego samolotu do czego zobowiązywała Instrukcja HEAD. Zlekceważono fakt kolizji samolotu z ptakiem, podczas lotu 8 kwietnia 2010 r. Nie zapewniono 10 kwietnia stałego monitoringu lotu. Takich skandalicznych zaniedbań było więcej. Nawet szef BOR nie znał składu delegacji lecącej TU 154M. Tymczasem Minister Klich sam wydał najwyższemu dowództwu Armii polecenie wspólnego udania się z Prezydentem do Smoleńska.


W drugiej części wywiadu dla Onet.pl Antoni Macierewicz powie, że za kompletny brak zabezpieczenia wizyty śp. Lecha Kaczyńskiego odpowiedzialni są Premier Tusk oraz Ministrowie : Arabski, Klich, Sikorski i Miller. Wersja zamachu jest słusznie badana - nie można wykluczyć zmowy. Lech Kaczyński jest najwybitniejszym świeckim przywódcą Polski i prezydentem RP od czasu Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego. Za tak wypełnioną prezydenturę Lechowi Kaczyńskiemu należy się pomnik. Krzyż pod Pałacem Prezydenckim jest najlepszym pomnikiem tragedii smoleńskiej i jeśli ma stanąć pomnik w tym miejscu – ten krzyż powinien być jego częścią. Przeciwnicy krzyża dokładnie naśladują metody i działania Urbana.

Koniec części pierwszej.


Jacek Nizinkiewicz
onet.pl, 22-08-2010.



Tajemnica czarnych skrzynek


TAJEMNICA CZARNYCH SKRZYNEK


„Na pasażerów oddziaływało przeciążenie wielkości ok. 100 g. Przeżycie było w takich okolicznościach niemożliwe” – głosi rosyjski raport na temat katastrofy Tu-154. Według eksperta, z którym rozmawiała „GP”, podana przez Rosjan wartość przeciążenia została zawyżona.

Według tych wyliczeń, potwierdzonych m.in. przez Marka Strassenburga Kleciaka, specjalistę odpowiedzialnego za rozwój systemów trójwymiarowej nawigacji w koncernie Harman Becker w Niemczech, nawet gdyby Tu-154 leciał ku ziemi z prędkością 300 km/h, a jego droga hamowania wyniosłaby tylko 10 m (a była, jak wiemy, znacznie większa, bo według stenogramów samolot uderzył w drzewa i zaczął tracić prędkość kilka sekund przed upadkiem), to wartość przeciążenia nie przekroczyłaby 40 g (wartości wyrażanej w jednostce „g” nie należy mylić z gramami – chodzi o wielokrotność przyspieszenia ziemskiego równego 1 g; (w stanie nieważkości przeciążenie wynosi 0).

Aby przeciążenie było tak duże, jak podali Rosjanie, samolot przy prędkości 300 km/h musiałby się zatrzymać na dystansie długości mniej więcej 3,5 do 4 m, a więc uderzyć niemalże prostopadle w betonową ścianę.

Ustalenia MAK są niewiarygodne

– Obliczenia współczynnika obciążenia są bez zarzutu – twierdzi prof. Zdobysław Goraj z Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej. – Problem polega na tym, że oparto się na prostym modelu kinematycznym, który ma zastosowanie do punktu materialnego lub bryły sztywnej i nie dotyczy konstrukcji lotniczej. A uwaga dotycząca wyhamowywania po ścinaniu drzew jest bezzasadna – samolot ważył około 100 t i ścinanie drzew nie miało praktycznie znaczenia dla zmniejszania prędkości w chwili zderzenia z ziemią. Uderzenie w ziemię nastąpiło przy prędkości około 280 km/h – dodaje profesor Goraj.

– Jeśli zderzenie, jak to z feralnym drzewem o średnicy pnia rzędu 40 cm (które według Rosjan miało doprowadzić do zmiany trajektorii lotu) nie ma jednak żadnego wpływu na lot samolotu, nie powinno być brane pod uwagę przez Rosjan w obliczeniach. A było – mówi Marek Strassenburg Kleciak.

Co więcej, zderzenie z drzewem według Rosjan urwało skrzydło Tu-154 i miało spowodować obrót maszyny o 180 stopni, co siłą rzeczy musiało wpłynąć na prędkość samolotu. Z wypowiedzi eksperta wynika więc, że ustalenia MAK są mało wiarygodne, co rzuca nowe światło na tę katastrofę.

– Aby dociec prawdy, należy przeprowadzić obliczenia na podstawie symulacji komputerowej. Oczywiście bez żadnych danych dotyczących parametrów lotu taka symulacja nie jest możliwa – uważa Strassenburg Kleciak.

Zgadza się z tym prof. Zdobysław Goraj. – Pomysł z symulacją zniszczenia struktury [samolotu – red.] jest dobry, są na świecie specjalne programy komputerowe do takich analiz. Ale wymagają one ogromnej pracy przy odwzorowaniu struktury samolotu – mówi.

Także prof. Jerzy Maryniak, emerytowany prof. Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej (według specjalistów najwybitniejszy znawca problemów wypadków lotniczych w Polsce) uważa, podobnie jak Strassenburg Kleciak, że bez znajomości parametrów lotu, zawartych w drugiej czarnej skrzynce oraz w polskim rejestratorze, nie da się posunąć śledztwa do przodu. – Do miarodajnej analizy konieczne jest poznanie z rejestratorów lotu całej dynamiki lotu, prędkości i przyspieszenia. Nie da się, nie znając parametrów lotu, określić trajektorii. W przypadku katastrofy smoleńskiej nieznane są parametry lotu, pracy silnika, sterowania, temperatur, ciśnień. W sumie są to 64 parametry. Powinny być one ujawnione zaraz po katastrofie – mówi „GP” prof. Maryniak.


Leszek Misiak, Grzegorz Wierzchołowski
niezalezna.pl, 24-08-2010.



Remont Tu-154 M


REMONT TU-154 M



Materiał pochodzi z telewizji rosyjskiej "Rossija 1".


YouTube, 22-08-2010.


Jest film z Tu-154 M ! Skandal ? :
http://www.fakt.pl/Jest-film-z-Tu-154M-Skandal-,artykuly,80457,1.html



Orędzie Komorowskiego przed katastrofą w Smoleńsku


ORĘDZIE KOMOROWSKIEGO PRZED KATASTROFĄ W SMOLEŃSKU


Youtube, 24-04-2010.


ORĘDZIE KOMOROWSKIEGO PRZED KATASTROFĄ W SMOLEŃSKU - ZAGADKA


Kolejna zagadka do rozwiązania...

Znowu się czepiam, tym razem do orędzia Bronisława Komorowskiego. Jest to zarazem kolejna zagadka i wpadka.

Link do samodzielnego przeprowadzenia testu :

Kliknij w link : TVP INFO, „W tych trudnych dniach bądźmy razem”
Otwórz ten link, skopiuj adres, a następnie wklej ten link w całości do Google.

Wszystkie screeny wykonałem 24.04.2010 około godz. 21.00 (dokładna godzina na screenach).


ANALIZA :

Jest sobota, 10 Kwietnia 2010.

Sobota 10 kwietnia 2010 17:29 :
http://dziennik.pl/katastrofa-smolensk/article584366/Marszalek_Sejmu_wyglosi_oredzie_w_telewizji.html
"O godzinie 20.30 na wszystkich antenach telewizji publicznej marszałek Sejmu wygłosi orędzie. Zostanie nadane zaraz po głównym wydaniu "Wiadomości", które dziś będą trwały godzinę. Bronisław Komorowski już ogłosił tygodniową żałobę narodową."


ZDJĘCIE PIERWSZE :

by powiększyc, kliknij na zdjęcie


Zdjęcie pierwsze przedstawia screen wyszukiwania orędzia Bronisława Komorowskiego. Proszę zwrócic uwagę na dwa pierwsze linki :

Pozycja pierwsza w Google :
„W tych trudnych dniach bądźmy razem” – TVP.INFO
11 Kwi 2010 … W tych trudnych dniach bądźmy razem” Szanowni Państwo! Drodzy Rodacy! Polska jest w żałobie. Ponieśliśmy dramatycznie bolesną stratę.
www.tvp.info/informacje/polska/w-tych-trudnych-dniach-badzmy-razem/1643874 – Kopia

Pozycja druga :
TVP.INFO
10 Kwi 2010 ... Orędzie marszałka Komorowskiego Orędzie marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, który przejął obowiązki głowy Państwa.
www.tvp.info/informacje/polska/w-tych-trudnych-dniach-badzmy-razem/1643874/.../1643934 – Kopia


Do tego momentu jest wszystko w porządku, nie można się przyczepić.

Jak niektórzy z Was wiedzą, Google indeksuje wszystkie wpisy, które ukazują się na wszystkich stronach www. Poza normalnym standardowym indeksowaniem (katalogowaniem) informacji, które są na wszystkich stronach www Google zapisuje także kopie tych informacji, stąd przy powyższych linkach jest dopisane „kopia”.
Przykład : /1643874/.../1643934 – Kopia

Kopia którą tworzy Google jest wcześniejszą, pierwszą wersją wpisu.


ZDJĘCIE DRUGIE :

by powiększyc, kliknij na zdjęcie


Zdjęcie drugie przedstawia ostatnią wersję wpisu, a więc ostatni zapis orędzia Bronisława Komorowskiego, screen zrobiłem dzisiaj o godz. 21.03.

Proszę zwrócić uwagę na datę publikacji wpisu na temat orędzia Marszałka Bronisława Komorowskiego : 11 kwietnia 2010 godz. 6.13.

Do tego momentu również jest wszystko w porządku, nie można się do niczego przyczepić.
Ale zaczynają się schody, jest to zagadka, i zarazem wpadka.


ZDJĘCIE TRZECIE :

by powiększyc, kliknij na zdjęcie


Zdjęcie trzecie przedstawia pierwszą wersję wpisu dotyczącą orędzia Marszałka Komorowskiego. Po kliknięciu na drugą pozycję, którą wyszukało Google, a dokładniej na kopię drugiej pozycji, dostajemy pierwszą wersję wpisu dotyczącą orędzia Marszałka Komorowskiego.
I tu następuje zagadka i wpadka. Proszę zwrócić uwagę na datę i godzinę wpisu : 10.04.2010 godz. 05.57.

TVP.INFO
10 Kwi 2010 ... Orędzie marszałka Komorowskiego Orędzie marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, który przejął obowiązki głowy Państwa.
www.tvp.info/informacje/polska/w-tych-trudnych-dniach-badzmy-razem/1643874/…/1643934 – Kopia

Proszę zwrócić uwagę na nagłówek mojego screena :

To jest kopia z pamięci podręcznej Google adresu : http://www.tvp.info/informacje/polska/w-tych-trudnych-dniach-badzmy-razem/1643874/oredzie-marszalka-komorowskiego/1643934.
Zdjęcie przedstawia stan strony z 18 Kwi 2010 22:58:28 GMT. Aktualna strona może wyglądać inaczej. Więcej informacji


Reasumując :

Data pierwszej wersji wpisu dotyczącego Orędzia Marszałka Bronisława Komorowskiego była taka : 10.04.2010 godz. 5.57. Taka data wyświetlała się przez 8 dni ! Następnie ktoś poprawił tę datę na 11.04.2010 godz. 6.13.


I tu moje pytania :

■ Kto wiedział o katastrofie zanim się ona wydarzyła ?
■ Kto wiedział o orędziu Marszałka Bronisława Komorowskiego zanim orędzie zostało wygłoszone ?
■ Jaka jest prawidłowa godzina katastrofy ?


UWAGA !

Za kilka dni czy kilkanaście dni Google może ponownie zaindeksować (skatalogować) tę stronę : http://www.tvp.info/informacje/polska/w-tych-trudnych-dniach-badzmy-razem/1643874
i w takim przypadku może się zaktualizować „kopię” strony z przemówieniem na nowszą wersję, z nowszą datą, więc nie będzie można samodzielnie przeprowadzić testu z linkiem testowym, który podałem na początku wpisu.



Pluszak
pluszaczek.com, 24-04-2010.
Źródło



Polska źle dowodzona


POLSKA ŹLE DOWODZONA

Sławomir Petelicki


Czas przestać udawać, że mamy sprawne wojsko. Katastrofa smoleńska oraz powódź wykazały wszystkie słabości polskiej armii – pisze były dowódca GROM Sławomir Petelicki.

To nie piloci Tu-154 są winni katastrofy pod Smoleńskiem, ale minister obrony narodowej Bogdan Klich, który zostawił ich bez wsparcia i pomocy, tak jak rok temu śp. kapitana Daniela Ambrozińskiego, którego patrol Talibowie bezkarnie ostrzeliwali przez sześć godzin.

Państwo, które nie potrafiło zapewnić ochrony swojemu prezydentowi, ministrom i najwyższym dowódcom wojskowym (czyli znaczącej części infrastruktury krytycznej tego państwa), nie zdało egzaminu. Wmawianie Polakom, że państwo zdało egzamin, a zawiniła pogoda, piloci, lotnisko w Smoleńsku i Kancelaria Prezydenta, kompromituje nas nie tylko w oczach sojuszników w NATO i Unii Europejskiej, ale przed całym światem.

W 1990 roku oficerowie b. wywiadu PRL uratowali w Iraku życie amerykańskim oficerom CIA i DIA. Z wdzięczności za ten spektakularny akt odwagi i profesjonalizmu rząd USA (tajna dyrektywa prezydenta) nie tylko zmniejszył nasze długi o 20 miliardów dolarów i udzielił pomocy przy tworzeniu jednostki GROM, ale także przez ponad dziesięć lat uczył kolejne rządy RP zarządzania w sytuacjach kryzysowych i ochrony infrastruktury krytycznej państwa. Zdaniem Amerykanów było to niezwykle ważne dla ładu demokratycznego wolnej Polski. Nasz strategiczny partner wiedział, co mówi ! My na to odpowiadaliśmy, że polski lotnik potrafi latać na drzwiach od stodoły, a procedury Ministerstwa Obrony Narodowej są najlepsze i mogą się ich uczyć inne resorty !

W tym tekście chciałbym skupić się wyłącznie na ochronie najwyższych dowódców naszego wojska. Zwracam uwagę na następujące fakty :

to minister Obrony Narodowej dysponuje samolotami CASA, Jak-40 i Bryza, mającymi między innymi służyć do transportu najwyższych dowódców (tym uzasadniał Bogdan Klich kupno samolotów Bryza po katastrofie samolotu CASA). Dysponuje też pilotami wojskowymi, technikami lotniczymi mogącymi sprawdzić i w razie potrzeby odpowiednio przygotować polowe lotnisko A i lotniska zapasowe dla najważniejszych delegacji.

To w dyspozycji ministra obrony narodowej jest Służba Kontrwywiadu Wojskowego i Żandarmeria Wojskowa, do obowiązków których należy ochrona najwyższych dowódców naszego wojska. Dla wszystkich specjalistów (z wyłączeniem tych od propagandy) oczywiste jest, że ekipy SKW i Żandarmerii Wojskowej powinny znajdować się na lotnisku w Smoleńsku i lotnisku wybranym jako zapasowe przed przylotem delegacji, a nie wieczorem po porannej katastrofie !

Nie ma takich cudów techniki, które pozwoliłyby prawidłowo zabezpieczyć rządowe telefony satelitarne, laptopy i telefony ofiar katastrofy, do której doszło rano, jeśli się przybywa na jej miejsce wieczorem. A zabezpieczenie tych urządzeń jest bardzo ważne, bo aby w inny sposób zdobyć znajdujące się na nich dane, obcy wywiad musiałby pracować wiele lat.

Nie brnijmy więc dalej w ten ślepy zaułek, nie opowiadajmy, że NATO nie ma procedur bezpieczeństwa, nie mówmy, że dyskutowanie nad przyczynami katastrofy jest dolewaniem oliwy do ognia i kampanią wyborczą.

Dzięki zaufaniu rządu Tadeusza Mazowieckiego mogłem w 1990 roku nie tylko zacząć tworzyć GROM, ale przejść kilkuletnie szkolenie, na które rządy USA i Wielkiej Brytanii wydały ponad milion dolarów. To dzięki zdobytym wtedy umiejętnościom w zakresie zarządzania ryzykiem, ochrony infrastruktury krytycznej państwa i zarządzania w sytuacjach kryzysowych mogłem przez ostatnie osiem lat pracować jako doradca strategiczny prezesa globalnej korporacji amerykańskiej. Także z tego powodu czuję się zobowiązany pomagać społecznie Polsce. Dlatego po katastrofie przekazałem moje przemyślenia premierowi oraz posłom, a teraz zwracam się do czytelników „Rzeczpospolitej”.

W 1920 roku wielkie zwycięstwo Polaków nad Armią Czerwoną przeciwnicy marszałka Józefa Piłsudskiego nazwali cudem nad Wisłą, choć to nie był cud. To było skoordynowane, przemyślane działanie bohaterskich profesjonalistów. Wybitni polscy matematycy rozszyfrowali system łączności wroga, dzięki czemu polskie dowództwo mogło wyprzedzać ruchy Armii Czerwonej na froncie o długości 700 km.

Pomagało wtedy całe społeczeństwo czujące, że jest dobrze dowodzone. Żołnierz w czasie wojny, tak jak strażak, policjant i ochotnik w czasie klęski żywiołowej, ma niezbywalne prawo być dobrze dowodzonym. Jednak gdyby nie ostatnia katastrofa, to oszukiwane przy pomocy piarowskich sztuczek społeczeństwo nie dowiedziałoby się pewnie o rozmiarach aroganckiego nieudacznictwa władzy.

Redaktor naczelny bardzo popularnego wśród młodzieży, żołnierzy zawodowych i miłośników wojskowości miesięcznika „Komandos” Andrzej Wojtas w ostatnim edytorialu pisze: „Historia wojskowości nie odnotowuje takiego przypadku, aby w ciągu dwóch lat w wyniku dwóch niemal takich samych incydentów, jakaś armia straciła wpierw wszystkich dowódców sił lotniczych, a następnie wszystkich głównodowodzących. Arabskie przysłowie powiada, iż tylko dureń potyka się dwa razy o ten sam kamień (...). Z całą pewnością jako naród i społeczeństwo zasługujemy na znacznie lepiej skonstruowane państwo i armię. Żądamy tego od całej (zdziesiątkowanej) klasy politycznej. Jeśli owego oczekiwania obecni politycy szybko nie spełnią, to niech się idą bujać na zieloną trawkę, tam będą mogli do woli pogrywać w szmaciankę”.

Obydwoma rękami podpisuję się pod słowami redaktora Wojtasa, napisanymi jeszcze przed powodzią. A wielka powódź potwierdza, że nasi politycy, na czele z premierem Donaldem Tuskiem, nie wyciągnęli żadnych wniosków z katastrofy pod Smoleńskiem i brną dalej w ślepą uliczkę. W liście do premiera, który wysłałem w nocy po zakończeniu żałoby narodowej, sugerowałem między innymi przywrócenie na stanowisko szefa Rządowego Centrum Bezpieczeństwa doktora Przemysława Guły, po którego skandalicznym zwolnieniu odeszło z tego centrum na znak protestu dziesięciu najlepszych w Polsce specjalistów od zarządzania w sytuacjach kryzysowych.

Premier tę szczerą radę zignorował. Gdyby z niej skorzystał, mógłby już w piątek, 14 maja, zacząć profesjonalną akcję zapobiegawczo-ratowniczą. Specjaliści z Rządowego Centrum Antykryzysowego zamiast wydawać uspokajający komunikat, że nie ma zagrożenia powodzią, przygotowaliby mu raport, na podstawie którego rozdzieliłby zadania i obowiązki pomiędzy ministrów spraw wewnętrznych i obrony Narodowej.

W czasie tak wielkiej powodzi te dwa ministerstwa muszą ze sobą ściśle współpracować, uzupełniając się i wspierając nawzajem. Ktoś musi jednak pracę tych resortów skoordynować, i od tego właśnie jest prezes Rady Ministrów. W Wielkiej Brytanii raz do roku odbywają się ćwiczenia antykryzysowe pod przewodnictwem premiera. Po 11 września bywało, że takie ćwiczenia odbywały się nawet dwa razy w roku.

Elementarną zasadą jest, że premier i ministrowie kierują akcją ratowniczą ze sztabu. Na miejsce kataklizmu wolno im przyjechać dopiero po zakończeniu tragedii, żeby ocenić straty. Przyjazd w czasie akcji ratowniczej ma charakter czysto piarowski i dezorganizuje pracę miejscowych służb ratowniczych, które zamiast zajmować się ratowaniem dobytku mieszkańców, w tym ich zwierząt, muszą zajmować się premierem i jego świtą. Wystarczy się zastanowić, ile koni, krów i innych zwierząt domowych mogłyby uratować amfibie przewożące terenowe bmw premiera, ministra spraw wewnętrznych i ministra obrony narodowej.

Użycie w pierwszym etapie katastrofy tylko 700 żołnierzy i brak ciężkich śmigłowców przystosowanych do przenoszenia specjalnych wielkich worków z gruzem, które mogą szybko uszczelnić duże wyrwy w przerwanych tamach, stanowić może nawet podstawę do wnioskowania o postawienie przed Trybunałem Stanu odpowiedzialnego za to ministra.

Ale czego można się spodziewać po członku rządu, który nie wiedział nawet, że przed przylotem do Smoleńska najwyższych dowódców Wojska Polskiego powinien znajdować się tam zespół składający się z ekspertów lotniczych od naprowadzenia samolotu na lotnisko polowe oraz oficerów Kontrwywiadu i Żandarmerii Wojskowej ? Taki sam zespół powinien znajdować się na lotnisku zapasowym. Wtedy piloci nie byliby pod tak niewyobrażalną presją. Generałowie powinni byli lecieć kilkoma samolotami CASA, których wojsko ma przecież 11 !

Czas przestać udawać, że mamy sprawne wojsko. Gdy Romuald Szeremietiew mówił kiedyś, że dla bezpieczeństwa obywateli potrzebne są śmigłowce, a nie samoloty F-16, po prostu go zniszczono. Brał w tym udział obecny kandydat na prezydenta Bronisław Komorowski.

To Komorowski jako minister obrony narodowej obniżył pensję komandosów GROM i zaakceptował wykreślenie z etatu jedynych w naszych Siłach Zbrojnych pilotów śmigłowców przeszkolonych w USA do nocnych lotów na niskich wysokościach. W wyniku tej decyzji odeszło z GROM kilkudziesięciu świetnie wyszkolonych specjalistów.

Wcześniej Bronisław Komorowski próbował przekazać GROM pod dowództwo gen. Jerzego Słowińskiego – szefa Żandarmerii Wojskowej, z którym polował na terenie zamkniętego ośrodka wojskowego Omulew. A generał Słowiński, powołując się na decyzję ministra Komorowskiego, zażądał od dowództwa GROM zaprezentowania sobie karabinów snajperskich, bo chciał sprawdzić, czy nadają się one do polowań.

W koszmarnym współzawodnictwie o to, kto bardziej zaszkodził naszym Siłom Zbrojnym, Bronisław Komorowski pozostaje jednak daleko w tyle za obecną ekipą rządzącą z ministrem Bogdanem Klichem.

Rok temu, po bohaterskiej, ale niepotrzebnej śmierci kapitana Daniela Ambrozińskiego w Afganistanie, premier miał szansę skorzystać z rad wybitnego dowódcy generała Waldemara Skrzypczaka, który ostrzegał, że biurokratyczny beton w wojsku może doprowadzić do kolejnej katastrofy. Jednak wtedy generała zakrzyczano, twierdząc, że naruszył świętą zasadę cywilnej kontroli nad wojskiem. To pewnie dlatego żadnemu z najwyższych dowódców wsiadających na pokład tupolewa nie przyszła do głowy myśl, że powinni polecieć innymi samolotami. Śp. kapitan Daniel Ambroziński ze swym patrolem był pozostawiony bez pomocy tak samo jak piloci samolotu Tu-154 lecącego do Smoleńska.

Największym bogactwem Polski jest świetnie wykształcone pokolenie młodych ludzi, które myśli zupełnie inaczej niż ludzie skażeni programem „BMW” (bierny, mierny ale wierny). Młodych jest ponad 13 milionów i to oni wprowadzą nas w złotą dekadę. Aż przyjemnie jest z nimi rozmawiać, gdyż myślą kategoriami państwa, a nie partii politycznej. To oni przed kilkoma laty odsunęli od władzy PiS, między innymi wysyłając esemes o treści „schowaj babci dowód”. Teraz wysyłają SMS-y : „przebrała się miarka, głosuję na Jarka”, „wolę Jarka z kotem niż Bronka z Palikotem” i – najwięcej mówiący – „oni myślą, że my nie myślimy, a my wiemy, co oni o nas myślą”.

Tym młodym ludziom nie podobają się ani „chłopcy z ferajny”, ani zakładające komitet ich obrony „towarzystwo wzajemnej adoracji”. Na szczęście osoby niezależne, do niedawna należące do towarzystwa wzajemnej adoracji, pod wpływem nieprofesjonalnego prowadzenia akcji ratowniczej przy powodzi przechodzą na stronę ludzi dobrej woli. Wybitny satyryk rozesłał ostatnio esemes o następującej treści : „dobry Niemiec, u którego od 13 lat jestem dozorcą, doradza, żeby pochwalić się sukcesem w walce z powodzią, zanim powodzianie się zorientują, że nie ma obiecanych im pieniędzy. Pomóżcie proszę”.

Ten żartobliwy esemes chyba potraktował poważnie nowy redaktor naczelny tygodnika „Wprost” Tomasz Lis. Pierwszy wychwalał w mediach znakomitą koordynację wszystkich służb walczących z powodzią, a drugi w edytorialu napisał : „Zauważamy więc na dzień dobry, że premier Tusk odrobił lekcję Włodzimierza Cimoszewicza i zdał egzamin powodziowy”.

Pewien wybitny muzyk napisał do mnie : „Czas skończyć z nazywaniem ludzi krytykujących nieudacznictwo władzy pisiorami (czyli zwolennikami PiS). Ja nigdy nie będę popierał PiS, ale jak patrzę na arogancję i niereformowalność Klicha, zagłosuję na Jarka !”.

Dlaczego w ostatnim czasie poparcie Jarosława Kaczyńskiego tak bardzo wzrosło wśród młodego pokolenia ? Nie dlatego, że polubili oni PiS, ale dlatego, że wiedzą, co to jest audyt zewnętrzny i czym grozi sytuacja, gdy z jednej partii będą prezydent i premier. Głęboko wierzę, że w nowym parlamencie, tak jak to ma miejsce w Wielkiej Brytanii, pokolenie ludzi ukształtowanych po 1989 będzie miało tak silną pozycję, że nie będzie można zbudować rządu bez ich udziału. Bo tylko oni mogą wprowadzić nas w złotą dekadę i zahamować tragiczną spiralę aroganckiego nieudacznictwa.

Ci młodzi ludzie świetnie rozumieją, że dla bezpieczeństwa naszych obywateli najważniejsze są profesjonalne szpitale, dobre drogi, obrona terytorialna (zbudowana na wzór państw skandynawskich) i różne rodzaje śmigłowców, a nie kadłub korwety Gawron, który zamiast 300 milionów, kosztował 1 miliard 200 milionów złotych i nie nadaje się nawet do pocięcia na żyletki.

Tragicznym symbolem nieudolności władzy są zdjęcia pokazywane w TVN 24. Na pierwszym samotna kobieta klęczy i modli się przy przerwanej tamie, a na drugim czterech żołnierzy na łodzi kręci się wkoło, bo każdy wiosłuje w inna stronę, a mieszkańcy, których mają ratować, krzyczą „O rany ! Oni nie umieją wiosłować ! Za chwilę rozwalą nam płot !”.

Sowicie opłacani specjaliści od piaru ministra obrony narodowej Bogdana Klicha doradzili mu, żeby jak najczęściej pokazywał się na terenach zalanych wodą w towarzystwie generałów. Jako piarowcy nie muszą oni wiedzieć, że robiący tło ministrowi dowódca Wojsk Lądowych i szef Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych powinni w tym czasie dowodzić żołnierzami. Nikt nie potrafił też wyjaśnić, co na miejscu katastrofy robił kilkakrotnie generał Gruszka, szef Dowództwa Operacyjnego odpowiedzialnego za prowadzenie działań wojennych w Afganistanie.

Całkowitą piarowską i organizacyjną klapą dla ministra Klicha okazało się uroczyste powitanie w Morągu 25 maja szkoleniowych wyrzutni rakiet Patriot i obsługujących je amerykańskich żołnierzy. W swoim długim przemówieniu minister Klich przypomniał Amerykanom nasze zwycięstwa pod Grunwaldem, Kircholmem i Wiedniem, a następnie ostrzegł ich, żeby nie nadużywali polskiej gościnności i przestrzegali polskiego prawa. Amerykanie wzięli sobie to do serca i wyjeżdżają już w czerwcu, by wrócić dopiero za trzy miesiące.

Prawdziwe problemy ministra zaczęły się, dopiero gdy ambasador USA Lee Feinstein rozpoczął swoje przemówienie. Nadleciał wtedy niezidentyfikowany śmigłowiec Mi-8, który narobił takiego hałasu, że amerykański dyplomata musiał przerwać przemówienie. Minister pytał szefa Sztabu Generalnego, czy wie, co to za śmigłowiec. Generał Mieczysław Cieniuch nie wiedział. Dopiero po dziesięciu minutach oczekiwania ambasador mógł zakończyć swoje przemówienie.

Jako następny wystąpił amerykański pułkownik, który chciał podziękować za gościnę i zapewnić, że żołnierze amerykańscy będą przestrzegali polskiego prawa – ale nikt go nie słuchał, bo ktoś dał komendę do defilady i polscy żołnierze zaczęli maszerować. Zdezorientowani Amerykanie podążyli za nimi, a TVN 24 przerwał transmisję.

Gdyby to nie dotyczyło polskiego ministra Obrony Narodowej, a happeningu zorganizowanego przez miłośników bobrów i piżmaków, to można by się z tego śmiać. To nie jest śmieszne, ale tragiczne.

To z winy obecnego ministra obrony narodowej 1 czerwca w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego 30 oficerów złożyło wypowiedzenia. A w sumie do tego dnia wypowiedzenia w wojsku złożyły ponad 5 tysięcy żołnierzy zawodowych. MON twierdzi, że to efekt plotek i insynuacji. Ale czy z winy plotek i insynuacji nastąpiły także katastrofy CASY, bryzy, mi-24 i tu-154, w których śmierć poniosło 121 osób ?

Autor do 1989 roku był oficerem wywiadu PRL. Potem był pomysłodawcą i organizatorem Jednostki Wojskowej GROM, którą dowodził w latach 1990 – 1996 i 1997 – 1999. Otrzymał za to stopień pułkownika, a następnie generała brygady Wojska Polskiego oraz Krzyż Oficerski i Komandorski Order Odrodzenia Polski, Krzyż Zasługi za Dzielność i amerykańskie odznaczenie bojowe For Military Merit.

________________________________________________


Spotkanie z gen. Petelickim

Samorząd Studentów Uniwersytetu Warszawskiego zaprasza na spotkanie z gen. Sławomirem Petelickim - twórcą i dwukrotnym dowódcą GROM oraz dr Przemysławem Gułą - byłym szefem Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.

Temat spotkania : "Zarządzanie Ryzykiem w nowoczesnym Państwie". Spotkanie odbędzie się 8 czerwca o godzinie 17 w budynku Samorządu Studentów UW, ul. Krakowskie Przedmieście 24 (wejście z Małego Dziedzińca) - sala 200.


gen. Sławomir Petelicki
"Rzeczpospolita", 07-06-2010.



Przygotowanie lotu prezydenckiego Tu-154 - konferencja prasowa A. Macierewicza


PRZYGOTOWANIE LOTU PREZYDENCKIEGO TU-154 - KONFERENCJA A. MACIEREWICZA





niezalezna.tv, 02-08-2010.


Tupolew nie był zabezpieczony podczas remontu


TUPOLEW NIE BYŁ ZABEZPIECZONY PODCZAS REMONTU



Kilka miesięcy temu wnętrze maszyny w trakcie remontu swobodnie filmowały ekipy rosyjskich dziennikarzy. Kto odpowiada za to, że podczas remontu prezydenckiego tupolewa dziennikarze jednej z rosyjskich telewizji swobodnie chodzili po pokładzie maszyny ? - pyta "Nasz Dziennik".

Jak wyglądał remont rządowego Tu-154 M w Samarze ? Maszyna stoi w śniegu pod gołym niebem z podłączonymi różnego rodzaju przewodami. Pracownicy “Awiakoru” oprowadzają swobodnie rosyjskich dziennikarzy po pokładzie maszyny. Pan w waciaku prezentuje kokpit i salonkę. Taki obraz wyłania się z filmu zarejestrowanego przez rosyjską telewizję Rossija 1.

"Komsomolskaja Prawda", na której stronie internetowej "Nasz Dziennik" znalazł film, nie podaje daty jego nakręcenia. Na pewno był to okres zimowy – widać śnieg, jest też samolot, widać kręcących się przy nim ludzi. Samolot stoi bez żadnego zadaszenia, pod “chmurką”. Rosyjska ekipa telewizyjna swobodnie porusza się po pokładzie, zagląda nawet do kokpitu.

Film obfituje w wypowiedzi o luksusowym wręcz wystroju samolotu. Konstantin Afanasiew, przedstawiony tu jako zastępca dyrektora stacji lotniczo-badawczej samarskich zakładów "Awiakor", zapewnia, że jest to samolot, którym Lech Kaczyński będzie mógł bardzo wygodnie latać i z którego będzie bardzo zadowolony. Afanasiew, oprowadzając ekipę dziennikarską po pokładzie maszyny, porównuje ją do pięciogwiazdkowego hotelu ; zdejmuje nakrycia z foteli, zaznacza, że dostawiono "nawet" dwa fotele i stół do prowadzenia rozmów, a "zwiedzający" starają się nie dotykać fotelowych obić. Z kolei Aleksiej Gusiew, dyrektor generalny samarskich zakładów "Awiakor", mówi, że samolot będzie służył polskim VIP-om, że maszyna wyposażona jest w jeden z najlepszych systemów nawigacyjnych na świecie.

Prokuratura sprawą umożliwienia rosyjskim dziennikarzom zwiedzania rządowego samolotu się nie zajmie - informuje "Nasz Dziennik".


"Nasz Dziennik", 21-08-2010.



Wydanie Wiadomości TVP o przesłuchaniach (usunięte !)


WYDANIE WIADOMOSCI TVP O PRZESLUCHANIACH (USUNIETE !)


Wydanie Wiadomości wyemitowane przez Telewizję Polską 23 kwietnia 2010 r.
Wkrótce po zamieszczeniu na stronie, zostało skasowane, o czym mozna sie przekonac na tej stronie : http://www.tvp.info/wiadomosci/wideo?date=20100424.



tvp.info, 23-04-2010.



"Piloci na pewno nie popełnili błędu w Smoleńsku"


"PILOCI NA PEWNO NIE POPEŁNILI BŁĘDU W SMOLEŃSKU"


Wykluczam winę pilotów w smoleńskiej tragedii - mówi były pilot wojskowy Aleksander Koronczyk, który od samego początku zajmuje się katastrofą 10 kwietnia. To właśnie on - pracownik smoleńskiego lotniska Siewiernyj - odnalazł godło z prezydenckiego samolotu i przekazał je Polsce. Równo miesiąc po tragedii rozmawiał z nim w Smoleńsku korespondent RMF FM Przemysław Marzec.


Koronczyk z godłem z rozbitego tupolewa


Major Aleksander Koronczyk, który doskonale zna lotnisko Siewiernyj, nie wierzy w błąd pilota Tu-154 M. "Mówić o błędzie pilota to obelga. Widziałem, jak 7 kwietnia podchodził i lądował tym samolotem dowódca załogi. To była koronkowa robota. Nawet należy powiedzieć teraz rodzinom, kiedy oskarżają pilotów, że to po prostu nieprawda. Ci piloci byli doskonale wyszkoleni. Należy znaleźć przyczynę tego, dlaczego ten samolot tam się znalazł" - mówi. Zaznacza, że winy należy szukać wśród załogi lotniska.

Były lotnik twierdzi, że najważniejsze pytanie, na które wciąż nie ma odpowiedzi, brzmi : "Dlaczego samolot znalazł się tak nisko ?". Koronczyk, który wielokrotnie oglądał fragmenty prezydenckiego Tupolewa, twierdzi, że była niewielka szansa na ratunek - natychmiast po uszkodzeniu skrzydła należało posadzić samolot na ziemi.


RMF 24, 10-05-2010.



Smoleńskie lotnisko do niczego się nie nadawało


SMOLENSKIE LOTNISKO DO NICZEGO SIĘ NIE NADAWAŁO


Rosyjskie MSZ w marcu oficjalnie ostrzegało polskie władze, że lotnisko w Smoleńsku jest zaniedbane i nie nadaje się do przyjmowania samolotów rejsowych. "DGP" dotarł do treści zeznań pracowników MSZ na temat tamtejszego lotniska.


Na początku marca Jerzy Bahr, ambasador RP w Moskwie, rozmawiał z Siergiejem Nieczajewem, dyrektorem departamentu europejskiego w MSZ Rosji. Bahr ustalał przylot polskiej grupy, która w Smoleńsku i w Katyniu miała przypilnować przygotowań do obchodów 70. rocznicy katyńskiej.

„Nieczajew poinformował, że według jego wiedzy jakiekolwiek korzystanie z lotniska w Smoleńsku może stanowić poważny problem” – napisał 11 marca ambasador Bahr w clarisie (niezaszyfrowana depesza dyplomatyczna – red.) wysłanym m.in. do Mariusza Kazany, który później zginął w Smoleńsku.

O jaki „problem” chodziło wyjaśnia wcześniejszy claris Bahra z 9 marca do Jarosława Bratkiewicza, dyrektora departamentu MSZ : „ (...) w związku z likwidacją jednostki wojskowej obsługującej lotnisko w Smoleńsku nie ma technicznej możliwości wylądowania samolotu specjalnego z grupą przygotowawczą wizyty premiera RP (brak sprzętu zabezpieczenia lotów w tym cystern paliwowych, mobilnych agregatów prądotwórczych, sprzętu utrzymania pasa startowego)”.

Z zeznań polskich urzędników MSZ wynika, że by mógł na to lotnisko przylecieć polski premier i prezydent, potrzebna była decyzja premiera Władimira Putina, który miał polecić, by na lotnisko przywieźć sprzęt niezbędny do bezpiecznego lądowania rejsowych samolotów.

– Wiedzieliśmy, że lotnisko nie jest czynne w sposób ciągły. Wedle mojej wiedzy strona rosyjska zapewniła, że smoleńskie lotnisko będzie gotowe na przyjęcie wizyty premiera Tuska – zeznała w czerwcu w Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie Beata Lamparska, zastępca dyrektora departamentu spraw zagranicznych kancelarii premiera.

Ale jeszcze 24 marca, na dwa tygodnie przez katastrofą, Rosjanie nie zgodzili się na lądowanie polskiego samolotu specjalnego z przedstawicielami m.in. polskiego MSZ, BOR oraz Kancelarii Premiera i Prezydenta Kaczyńskiego (byli tam m.in. Andrzej Przewoźnik, organizator uroczystości w Katyniu, i Mariusz Kazana, szef polskiego protokołu dyplomatycznego).

Stwierdzili, że „lotnisko jest nieczynnym lotniskiem wojskowym uruchamianym wyłącznie na specjalne okazje” – zeznała w czerwcu w wojskowej prokuraturze Małgorzata Łatkiewicz-Pawlak, zastępca dyrektora protokołu dyplomatycznego MSZ.

Samolot wylądował w Moskwie, skąd Polacy samochodami pojechali do Smoleńska. Ale nie doczekali się na przyjazd Rosjan, z którymi współpracowali – złe warunki w Smoleńsku im także nie pozwoliły na lądowanie.

W jaki sposób Rosjanie chcieli sprawić, by 7 i 10 kwietnia w Smoleńsku mogły lądować polskie Tu-154 M z premierem i prezydentem ? „Rosjanie zapewniali, że lotnisko to będzie gotowe na przylot naszych delegacji. (...) nie podawali żadnych szczegółów, jakie prace na tym lotnisku będą wykonywane” – zeznał w wojskowej prokuraturze Dariusz Górczyński, który wiosną był naczelnikiem wydziału Federacji Rosyjskiej w departamencie wschodnim MSZ.

Rosjanie przyznają, że lotnisko było pozbawione należytej opieki. – Bazujący tam pułk transportu lotniczego został przeniesiony z terenu lotniska – potwierdził „DGP” Andriej Ewsiejenkow, rzecznik gubernatora obwodu smoleńskiego. Dopiero po katastrofie 10 kwietnia władze obwodu smoleńskiego zamierzają wyremontować Siewierne. – Planujemy rekonstrukcję tak, by obsługiwało samoloty wojskowe i cywilne. Chcemy to zrobić do 2013 roku. Ministerstwo Obrony już udzieliło wstępnej zgody – dodał Ewsiejenkow.

Nasza wojskowa prokuratura zażądała od rosyjskiej informacji na temat stanu lotniska przed katastrofą. Polscy śledczy chcą wiedzieć, jaki sprzęt Rosjanie ustawili na lotnisku 7 kwietnia, gdy lądowali tam Tusk i Putin. I czy te same urządzenia działały 10 kwietnia.

– Do dzisiaj wniosek nie został zrealizowany – mówi „DGP” pułkownik Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Być może odpowiedzi uda się poznać po 17 sierpnia – tego dnia Krzysztof Parulski, naczelny prokurator wojskowy, ma w Moskwie odebrać kolejne tomy akt rosyjskiego śledztwa.


Maciej Duda
"Dziennik Gazeta Prawna", 16-08-2010.



Komorowski o locie Tu-154 : "Bizantyjski orszak"


KOMOROWSKI O LOCIE TU-154 : "BIZANTYJSKI ORSZAK"


Zorganizowanie dwóch wizyt w Katyniu, najpierw Donalda Tuska, a trzy dni później Lecha Kaczyńskiego prezydent Bronisław Komorowski nazywa "wyścigiem po prestiż". "W tym też mieści się ważne pytanie, które i mnie - jako obecnego prezydenta - dotyczy : gdzie tkwi mechanizm powodujący budowanie tak bizantyjskiego orszaku ?" - dodaje Komorowski.

Prezydent ocenił w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", że "nerwowy pośpiech przy montowaniu wyjazdu prezydenta do Rosji był efektem swoistego wyścigu politycznego między głową państwa a premierem".

"Gdyby nie było konfliktu i ostrej konkurencji między obu ośrodkami władzy, pewnie nikt by nie wpadł na pomysł, aby organizować jedną wizytę po drugiej. Każdy sam musi odpowiedzieć sobie na pytanie, jak doszło do tego, że były dwie, jedna po drugiej, wizyty w Rosji, i to na najwyższych szczeblach naszego państwa. Uważam, że był to efekt trudności porozumiewania się między najwyższymi organami władzy państwowej i szkodliwej rywalizacji" - mówi Komorowski.

Zaznaczając, że katastrofę trudno wiązać z konkretnym terminem wylotu prezydenta Kaczyńskiego, Komorowski ocenił, że "sam fakt wyścigu nie najlepiej świadczy o Polsce".

"W tym też mieści się ważne pytanie, które i mnie - jako obecnego prezydenta - dotyczy : gdzie tkwi mechanizm powodujący budowanie tak bizantyjskiego orszaku ? Po co wszystkich wsadzać do jednego samolotu ? To też był efekt wyścigu o prestiż" - powiedział prezydent.

Zdaniem Komorowskiego, w zmienionej atmosferze - po wygaszeniu choć części emocji - powinna zapaść decyzja o upamiętnieniu wszystkich 96 ofiar katastrofy pod Smoleńskiem, z prezydentami Lechem Kaczyńskim i Ryszardem Kaczorowskim na czele. "W obecnej atmosferze wydaje się to zadanie trudne - jeżeli nawet nie beznadziejne. Przecież konflikt politycznej natury podzielił nawet rodziny ofiar" - zaznaczył prezydent.

Pytany, czy usunięcie ludzi sprzed krzyża było błędem, Komorowski podkreśla, że to było konieczne. "15 sierpnia to przecież Święto Wojska Polskiego, a w tym dniu tradycyjnie ma miejsce w Pałacu Prezydenckim przyjęcie z udziałem korpusu dyplomatycznego. Państwo musi funkcjonować. Mam jednak nadzieję, że emocje opadną i stanie się możliwe wykonanie umowy o przeniesieniu krzyża do kościoła Św. Anny zawartej 21 lipca z kurią warszawską, harcerzami i rektorem kościoła Św. Anny. Byłoby to najlepszym rozwiązaniem" - ocenił prezydent.

Jak dodał, można sobie wyobrazić - o ile taka będzie opinia władz kościelnych - że krzyż zanim trafi do kościoła Św. Anny znajdzie tymczasowe schronienie w kaplicy Pałacu Prezydenckiego. "Mogłoby to mieć miejsce na przykład w ramach uroczystości odsłonięcia tablic upamiętniających parę prezydencką, pracowników Kancelarii Prezydenta i BBN, którzy zginęli w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem. Te upamiętnienia są już przygotowywane. Alternatywą jest trwanie obecnego stanu rzeczy" - mówił Komorowski.

Prezydent przypomniał, że jedna tablica - upamiętniająca miejsce żałoby narodowej została odsłonięta na fasadzie pałacu, natomiast dwie kolejne - upamiętniająca wszystkie osoby związane z pałacem i ta ku czci kapelana prezydenckiego - zostaną wmurowane wewnątrz budynku. Jak dodał, stanie się to prawdopodobnie za tydzień, a na uroczystość będą zaproszone rodziny upamiętnianych osób.

Pytany, czy odsłonięcie tablicy upamiętniającej żałobę na fasadzie pałacu nie mogło być lepiej przygotowane, Komorowski powiedział : "Pewnie tak, ale nie znam nikogo, kto by powiedział, jak tego dokonać - zwłaszcza po doświadczeniu z 3 sierpnia, kiedy obecność księży, którzy chcieli wypełnić decyzje hierarchii kościelnej i przenieść krzyż do kościoła Św. Anny, spotkała się z żywiołowym, niechętnym przyjęciem. Łatwo się mówi, że należało zrobić większą uroczystość, ale jak sprawić, aby przebiegała spokojnie i godnie ?".

"Wydaje się, że do takiego wydarzenia przed odsłoniętą tablicą niedługo jednak dojdzie. Chciałbym, żeby jego gospodarzami były organizacje harcerskie, które przyniosły tu krzyż i dla których upamiętnienie miejsca żałoby narodowej - podkreślam, nie ofiar katastrofy, lecz żałoby narodowej - jest sprawą ważną z punktu widzenia ich harcerskiej tożsamości" - dodał prezydent.

Pytany, czy po odsłonięciu tablicy wyklucza powstanie przed pałacem pomnika lub obelisku upamiętniającego ofiary katastrofy, Komorowski powiedział : "Sam myślałem o płaskiej tablicy dokładnie w tym miejscu, gdzie stoi krzyż. Trudno jednak lekceważyć uzasadnioną opinię konserwatora zabytków, gdy mówi o konieczności ochrony historycznej przestrzeni w otoczeniu pomnika księcia Józefa Poniatowskiego. Pomysły przeniesienia pomnika bohatera narodowego, który zginął w nurtach Elstery, a takie też się słyszy, uważam za przejaw braku szacunku dla polskich tradycji".

"Tablica upamiętniająca żałobę, respektując zasady konserwatorskie, została umieszczona parę metrów od krzyża. Toczenie sporu o te parę metrów czy o wielkość liter jest dziwne i budzi podejrzenie, że chodzi tylko o spór dla sporu. Chyba warto uniknąć sytuacji, zwłaszcza przed wyborami samorządowymi, w której pojawią się debaty w stylu : zburzyć czy zasłonić pomnik księcia Józefa Poniatowskiego, czy nie. Jeśli to wywołuje tak wielkie emocje dzisiaj, to trzeba dać sobie więcej czasu" - ocenił prezydent.

Pytany, jak ocenia pomysł PiS, aby powstał komitet budowy pomnika, prezydent powiedział: "Każdy w demokracji ma prawo powoływać komitety i proponować budowę pomników. Może to robić sam albo szukać partnerów. Nie widzę w tym nic szczególnego. Tyle że do powołania komitetu chyba nawet nie doszło. To tylko taki luźny pomysł, nie bardzo wiadomo do kogo adresowany. A szkoda, bo gdyby PiS taki komitet zawiązał, to mogłoby to ucywilizować sytuację. Komitet działałby w ramach prawa i zgodnie z prawem mógłby się starać o lokalizację i kształt upamiętnienia ofiar katastrofy".

"Bardzo chętnie przyłączę się do apelu Prezydium Episkopatu o wykonanie umowy zawartej z kurią metropolitalną i harcerzami. Pytanie tylko, czy jest ktoś, kto potrafi to przeprowadzić. Dzisiaj nie dostrzegam nikogo takiego, dlatego stawiam na upływ czasu i powolne opadanie emocji. Oraz na czynienie wszystkiego, co może być odbierane jako działanie w imię przyzwoitości, a nie interesu politycznego. Chciałbym, aby tak właśnie były postrzegane moje działania i w Sejmie, i teraz w Pałacu Prezydenckim" - dodał Komorowski.

Jak podkreślił, nie fair są próby włożenia w jego usta terminu "usunąć krzyż". "To przejaw szaleństwa politycznego. Użyłem określenia o potrzebie przeniesienia w sposób godny - w porozumieniu z władzami kościelnymi - krzyża, który jest symbolem żałoby narodowej. Dokładnie takie same sformułowania znalazły się w porozumieniu zawartym z kurią, i to samo mówią dzisiaj biskupi" - mówił prezydent.

Pytany, jak ocenia wypowiedź prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o tym, że został wybrany prezydentem wskutek nieporozumienia, Komorowski powiedział : "Nie oceniam, tylko kładę to na karb rozgoryczenia po porażce wyborczej, pewnie wymieszanego z autentycznym przeżyciem osobistej straty spowodowanej śmiercią brata. Nie chcę więc tego oceniać. Także w tym wypadku liczę na upływ czasu, który powinien trochę uspokoić tego rodzaju emocje i ograniczyć pokusę mówienia rzeczy szkodliwych z punktu widzenia autorytetu polskiego państwa".

Pytany, czy nie uważa, że błędem polskich władz było nieskorzystanie z możliwości, jakie daje - zdaniem części prawników - umowa polsko-rosyjska z 1993 roku o wspólnym wyjaśnianiu katastrof samolotów wojskowych, Komorowski odparł, że gdyby do podobnej katastrofy doszło na terenie Polski i dotyczyła ona rosyjskiego statku cywilnego, to chcielibyśmy, aby to polska strona w pełni zbadała ten wypadek.

"Problem polega na tym, że my traktujemy nasz samolot jako wojskowy, bo był własnością wojska. A Rosjanie traktują go jako cywilny, bo służył do realizacji celów cywilnych. Zanim postawi się zarzut, że my nie żądamy od Rosjan prowadzenia śledztwa w taki sposób, jakby to był np. bombowiec, który spadł na terytorium Rosji, i to z bombami na pokładzie czy też inną tajną bronią, to trzeba się zastanowić, czy to w ogóle dałoby się uczynić" - powiedział prezydent.

Komorowski podkreślił też, że w sprawie katastrofy toczą się trzy równoległe śledztwa : międzynarodowe - "z wykorzystaniem instytucji badających wypadki lotnicze na świecie", śledztwo rosyjskie i śledztwo polskie. "Problem polega na tym, czy sami potrafimy zagwarantować stronie rosyjskiej i uzyskać od niej pełną wymianę dokumentów i materiałów ze śledztwa. Chodzi o to, aby strona polska mogła zweryfikować tezy i efekty śledztwa rosyjskiego. Zresztą my także mamy wobec Rosjan sporą pracę do wykonania, jeśli idzie o efekty polskiego śledztwa" - zaznaczył Komorowski.

Prezydent ocenił też, że strona rosyjska "wykazuje daleko idące zrozumienie polskich potrzeb".

"Pamiętajmy, że to śledztwo nie jest w Rosji priorytetem. Dla nas to dramat narodowy i kwestia prestiżu państwa. Dla Rosjan to nie jest sprawa, z powodu której mieliby rezygnować z innych śledztw, więc siłą rzeczy, nawet jeśli doszło do pewnego spowolnienia w przekazywaniu materiałów, to pamiętajmy, że strona rosyjska zareagowała bardzo pozytywnie, skoro po rozmowie ministra Millera w Moskwie nastąpiło szybkie uzupełnienie materiałów śledztwa rosyjskiego. Oby tak dalej" - powiedział Komorowski.

Pytany, czy przychyla się do propozycji PO, aby osłabić prezydenckie weto, prezydent odpowiada : "Zadecyduje to, czy prezydent potrafi postępować tak, aby nie powstawało wrażenie, że działa na złość lub utrąca ważne reformy, jak się przecież zdarzało". Dodał, że "arytmetyka parlamentarna wskazuje na to, że są to pomysły bardziej teoretyczne niż praktyczne".

Komorowski zadeklarował, że - korzystając ze swoich prezydenckich uprawnień - zamierza "bardzo pilnować tego, by było jasne, że weto to jest broń ciężka, wytaczana nie po to, aby zaznaczyć swoje znaczenie lub by utrudnić życie rządowi".

Zdaniem prezydenta, w finansach publicznych trzeba szukać pewnych oszczędności przy jednoczesnym - być może - podnoszeniu podatków. A także szukać takich rozwiązań, które w średnim albo krótkim terminie nie przyniosą tąpnięcia poparcia wyborczego. "Dzisiaj bowiem radykalnych reform domagają się najczęściej ci, którzy liczą na to, że PO połamie sobie na nich zęby" - stwierdza rozmówca "Rz".

Komorowski ocenił ponadto, że w okresie do wyborów parlamentarnych warto byłoby pokazać "reformatorską twarz Platformy, szukając takiego obszaru do reformowania, który byłby najmniej kosztowny politycznie". "Uważam, że te racje są do pogodzenia: interes wyborczy, czyli kalkulacja, aby nie stracić zbyt dużo, i reformy. Mądrze je prowadząc, można nawet zyskać. W polskim doświadczeniu reformatorzy zyskiwali w perspektywie długofalowej - mamy przykłady Mazowieckiego, Balcerowicza, Buzka. Natomiast trzeba szukać takich rozwiązań, które w średnim albo krótkim terminie nie przyniosą tąpnięcia poparcia wyborczego" - powiedział prezydent.


dziennik.pl, 19-08-2010.



"Badania genetyczne załogi Tupolewa ? O co chodzi ?"


"BADANIA GENETYCZNE ZAŁOGI TUPOLEWA ? O CO CHODZI ?"


Nie bardzo wiem o co chodzi w tej wypowiedzi - tak Piotr Schramm, pełnomocnik jednej z rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej w rozmowie z RMF FM skomentował informację o tym, że polska prokuratura nie otrzymała protokołów z sekcji zwłok, bo są prowadzone są badania genetyczne załogi Tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem.

Dziś naczelny prokurator wojskowy Krzysztof Parulski odebrał w Moskwie 11 tomów akt w sprawie katastrofy smoleńskiej. Chwilę potem przekazał, że trwa kompletownie kolejnego, trzeciego pakietu dokumentów, wśród których mogą znaleźć protokoły z sekcji zwłok ofiar katastrofy. Powołując się na informacje, które przekazano mu nieoficjalnie dodał, że brakuje "paru dowodów z kabiny pilotów tupolewa" . - To wyniki badań genetycznych, które pozwolą ustalić jaka osoba, w jakim miejscu znajdowała się w kokpicie w momencie katastrofy - powiedział gen. Parulski.

Tej właśnie wypowiedzi nie rozumie mec. Schramm. - Protokoły z sekcji zwłok, o ile one były w ogóle wykonywane, powinny być już w dyspozycji prokuratury - mówił w rozmowie z RMF FM.

- Jeżeli przyjmiemy założenie (...) że przecież ofiary tej katastrofy zostały już pochowane, a protokoły z sekcji zwłok dokonywane są przed pochówkiem danej osoby, która poniosła śmierć, to nie bardzo rozumiem, jak mają się badania genetyczne do protokołów sekcji zwłok - mówił. - W moim przekonaniu albo te sekcje były przeprowadzone, albo nie [!!!] i powinniśmy te materiały otrzymać - dodał mec. Schramm.


wp.pl, 19-08-2010.



Rosjanie nie przekazali książki serwisowej Tu-154 ?


ROSJANIE NIE PRZEKAZALI KSIĄŻKI SERWISOWEJ TU-154 ?


"W szczątkach Tu-154 prawdopodobnie odnaleziono książkę z rejestrem przeglądów i napraw. Takiego dokumentu Rosjanie nam nie przekazali" - donosi "Rzeczpospolita".

Szef warszawskiej Prokuratury Okręgowe pułkownik Ireneusz Szeląg ujawnił podczas wczorajszej konferencji, że widział, jak z wraku wydobyto książkę. Jego zdaniem może to być książka serwisowa Tupolewa, choć zastrzegł, że nie ma stuprocentowej pewności.

Wśród dokumentów, które przywiózł z Moskwy naczelny prokurator wojskowy, generał Krzysztof Parulski, nie ma jednak kopii tej książki. Materiały, które przekazali Rosjanie, nie stanowią przełomu dla śledztwa - uważa płk. Szeląg. Dostęp do protokołów przesłuchań kontrolerów lotów oraz zeznań świadków katastrofy polscy prokuratorzy mieli już od kwietnia.

Jak donosi "Rzeczpospolita", ABW udało się odzyskać część danych m.in. z telefonów komórkowych oraz aparatów fotograficznych ofiar katastrofy. "Wśród nich są zdjęcia z pokładu tupolewa wykonane w trakcie lotu do Smoleńska" - czytamy.

W najbliższym czasie polscy prokuratorzy będą uczestniczyć w przesłuchaniach rosyjskich świadków dokonywanych przez rosyjskich prokuratorów - dodał Parulski. Ustalił to w Moskwie.

Szef prowadzącej śledztwo Wojskowej Prokuratury Okręgowej płk. Ireneusz Szeląg ocenił, że materiał filmowy uzyskany w Moskwie jest dużo lepszej jakości niż ten dostępny w sieci. Jak powiedział, to nagranie znane w internecie pod hasłem "Samolot płonie".

Rosjanie zaproponowali także realistyczną propozycję zabezpieczenia wraku samolotu przez okrycie go brezentem i otoczenie miejsca trzymetrowym płotem. Zaakceptowaliśmy tę propozycję - oświadczył szef NPW gen. Krzysztof Parulski.
Przyznał, że to częściowa realizacja polskiego wniosku o zabezpieczenie wraku, bo Polska wystąpiła też o przekazanie go nam - co na razie nie może być zrealizowane.


interia.pl, 21-08-2010.



Rosja : mamy nagranie płonącego samolotu


ROSJA : MAMY NAGRANIE PŁONĄCEGO SAMOLOTU


Rosja przekazała Polsce kolejnych 11 tomów akt rosyjskiego śledztwa ws. katastrofy polskiego samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem. Kopie akt zawierają m.in. protokoły przesłuchań świadków, dokumentację fotograficzną z miejsca katastrofy. - Udało się znaleźć naocznych świadków, którzy telefonami komórkowymi nagrali to, co działo się na miejscu katastrofy. Zarejestrowany jest moment, kiedy samolot upadł i zaczął się palić - wyjaśnił zastępca prokuratora generalnego Rosji Aleksander Zwiagincew. Teraz, na zlecenie Naczelnej Prokuratury Wojskowej, kilkunastu tłumaczy przysięgłych, będzie tłumaczyć 11 tomów akt śledztwa. Brakuje jeszcze paru dowodów z kabiny pilotów tupolewa - tego nieoficjalnie dowiedział się gen. Krzysztof Parulski. Antoni Macierewicz twierdzi, że zakpiono z premiera i państwa polskiego.

Uroczystość odbyła się w gmachu Prokuratury Generalnej Federacji Rosyjskiej w Moskwie. Dokumenty odebrał z rąk zastępcy prokuratora generalnego FR Aleksandra Zwiagincewa naczelny prokuratur wojskowy RP, gen. Krzysztof Parulski. Zwiagincew zapowiedział, że w ciągu miesiąca może zostać przekazana kolejna porcja materiałów.

W przekazanych materiałach są m.in. protokoły z przesłuchań świadków, protokoły oględzin miejsca katastrofy, materiał fotograficzny z miejsca katastrofy, opis przedmiotów osobistych znalezionych na miejscu katastrofy oraz protokoły z ekspertyz genetycznych szczątków ofiar. Nie ma natomiast protokołów z sekcji zwłok, bowiem strona rosyjska nie zakończyła badań. Aleksander Zwiagincew powiedział, że dysponentem tych ostatnich dokumentów jest Komitet Śledczy przy Prokuraturze Generalnej Federacji Rosyjskiej i to on zdecyduje, kiedy będzie można jej przekazać stronie polskiej. Zwiagincew zapowiedział, że kolejna porcja dokumentów może zostać przekazana za miesiąc.

- Trwa kompletownie trzeciego pakietu dokumentów, wśród których mogą znaleźć protokoły z sekcji zwłok ofiar katastrofy - wyjaśnił gen. Krzysztof Parulski. Dodał, że nieoficjalnie dowiedział się, że brakuje jeszcze paru dowodów z kabiny pilotów tupolewa. - To wyniki badań genetycznych, które pozwolą ustalić jaka osoba, w jakim miejscu znajdowała się w kokpicie w momencie katastrofy - powiedział gen. Parulski.

"To ogromny materiał dowodowy"

- Dla polskiego śledztwa (akta te) mają pełnowartościową rangę dowodową. Są dokumentami uwierzytelnionymi, przekazanymi legalnie. Będą mogły być wykorzystane w naszym śledztwie. Jest to ogromny materiał dowodowy - oświadczył po odebraniu dokumentów gen. Krzysztof Parulski.

Teraz na zlecenie Naczelnej Prokuratury Wojskowej, kilkunastu tłumaczy przysięgłych, będzie tłumaczyć 11 tomów akt śledztwa będzie akt rosyjskiego śledztwa w sprawie katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem. Prokurator Jerzy Artymiak powiedział, że trudno na razie określić kiedy zakończy się proces tłumaczenia dokumentów. - Prokuratura zrobi wszystko by proces tłumaczenia dokumentów z rosyjskiego śledztwa był maksymalnie krótki - zapewnia Arytmiak.

Naczelna Prokuratura Wojskowa przyznaje, że przekazane w czerwcu przez stronę rosyjską 1300 stron akt ze śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej są nadal opracowywane przez tłumaczy przysięgłych. Prokurator Jerzy Artymiak przekonuje, że pewne problemy wynikają z faktu, iż tłumacze pracują na dokumentach zawierających bardzo specjalistyczne prawnicze wyrażenia. Przedstawiciel Naczelnej Prokuratury Wojskowej deklaruje, że przekazane w czerwcu akta będą przetłumaczone do końca sierpnia.

Po odebraniu dokumentów i spotkaniu ze Zwiagnicewem Parulski udał się do Komitetu Śledczego przy Prokuraturze Generalnej Rosji, gdzie będzie rozmawiał z jego szefem, gen. Aleksandrem Bastrykinem.

Parulski zapowiedział, że jeszcze w czwartek wróci z otrzymanymi materiałami do Warszawy.

Macierewicz : zakpiono z państwa polskiego

- Pakiet ważnych dokumentów, których przekazanie Polsce zapowiadał premier Tusk po rozmowie z premierem Putinem, wyparował. Z polskiego państwa i premiera zakpiono - powiedział poseł PiS-u Antoni Macierewicz komentując efekty dwudniowej wizyty gen. Krzysztofa Parulskiego i płka Edmunda Klicha w Moskwie.

Antoni Macierewicz zwrócił się do premiera o przejęcie od Rosjan choć części postępowania w sprawie katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem. Według posła PiS, prokuratura i rodziny ofiar katastrofy czekają właśnie na protokoły z sekcji. Rodziny chcą zobaczyć te dokumenty, aby nie dokonywać ponownego otwarcia trumien w celu upewnienia się, czy identyfikacja ciał była przeprowadzona w sposób prawidłowy.

Poseł PiS przypomniał, że zgodnie z tym co mówiła strona rosyjska, dzisiejsze materiały zostały przygotowane przed 7 lipca i nic nowego do nich nie zostało dodane.


wp.pl, 19-08-2010.



Rosja dała akta. Ale wyników sekcji zwłok nie ma.


ROSJA DAŁA AKTA. ALE WYNIKÓW Z SEKCJI ZWŁOK NIE MA.


Rosja przekazała Polsce 11 tomów akt rosyjskiego śledztwa ws. katastrofy polskiego samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem. Kopie akt zawierają m.in. protokoły przesłuchań świadków oraz dokumentację fotograficzną z miejsca katastrofy. Ale wśród papierów nie ma protokołów sekcji zwłok ofiar.

W przekazanych w siedzibie prokuratury Generalnej Federacji Rosyjskiej kopiach akt są m.in. : protokoły z przesłuchań świadków, protokoły oględzin miejsca katastrofy, materiał fotograficzny z miejsca katastrofy, opis przedmiotów osobistych znalezionych na miejscu katastrofy oraz protokoły z ekspertyz genetycznych szczątków ofiar.

Wśród materiałów jest też film nagrany przez świadka telefonem komórkowym. Według strony rosyjskiej widać na nim, jak po wypadku tupolew staje w płomieniach.

Przekazując akta zastępca prokuratora generalnego FR Aleksandr Zwiagincew zaznaczył : "Udało nam się znaleźć świadków tego wydarzenia, którzy na telefonie komórkowym zapisali plik wideo (z katastrofą samolotu) i zapis ten potwierdził godzinę upadku samolotu".

Wśród dokumentów nie ma natomiast protokołów z sekcji zwłok. Zwiagincew powiedział, że dysponentem tych ostatnich jest Komitet Śledczy przy Prokuraturze Generalnej Federacji Rosyjskiej i to on zdecyduje, kiedy będzie można jej przekazać stronie polskiej.

Naczelny prokuratur wojskowy RP gen. Krzysztof Parulski wyraził podczas uroczystości przekazania dokumentów przekonanie, że protokoły z sekcji zwłok znajdą się w kolejnej porcji akt z rosyjskiego śledztwa. Zaznaczył, że przekazane w czwartek akta mają pełnowartościową rangę dowodową dla polskiego śledztwa.

"Dla polskiego śledztwa (akta te) mają pełnowartościową rangę dowodową. Są dokumentami uwierzytelnionymi, przekazanymi legalnie. Będą mogły być wykorzystane w naszym śledztwie. Jest to ogromny materiał dowodowy" - oświadczył.

Zwiagincew przypomniał, że w czerwcu strona rosyjska przekazała już 6 tomów akt. "To nie jest ostatnie takie przekazanie. W ciągu miesiąca mogą zostać przekazane dodatkowe materiały" - oznajmił.

Parulski poinformował, że polska prokuratura zamierza przekazać Rosji we wrześniu i październiku materiały związane z wnioskami strony rosyjskiej o pomoc prawną. Złożono trzy wnioski : o przesłuchanie pokrzywdzonych, czyli rodzin ofiar katastrofy samolotu, o doręczenie wszystkim pokrzywdzonym rosyjskiego postanowienia o przedłużeniu śledztwa oraz o możliwość dostępu do dokonywanego w Polsce odczytu z kopii czarnych skrzynek.

Po odebraniu w czwartek dokumentów i spotkaniu ze Zwiagincewem Parulski udał się do Komitetu Śledczego przy Prokuraturze Generalnej Rosji, gdzie będzie rozmawiał z jego szefem, gen. Aleksandrem Bastrykinem.

Parulski zapowiedział, że jeszcze w czwartek wróci z otrzymanymi materiałami do Warszawy. W piątek na godz. 13 planowana jest jego konferencja prasowa.


dziennik.pl, 19-08-2010.


Zobacz także :
Rosjanie przekazali 11 tomów akt śledztwa ws. katastrofy. Nie ma protokołów z sekcji zwłok.